poniedziałek, 25 listopada 2019

Wreszcie wygrywamy ze Szwajcarią

W ten weekend najbardziej interesował nas mecz reprezentacji Polski. Po dwóch porażkach w poprzednich sezonach udało nam się wreszcie pokonać Szwajcarów i rundę zimową kończymy w lepszych nastrojach, niż panowały po bolesnej porażce z Niemcami. W Europie sporo emocji w drugiej kolejce meczów grupowych pucharów (z dramatycznym remisem Munsteru z Racingiem 92 i pogromem w wykonaniu Saracens na czele). A tak w ogóle, w rugby w ten weekend grał prawie cały świat.

Reprezentacja Polski
•  Dwa ostatnie mecze ze Szwajcarami przegraliśmy nieznacznie (dwa sezony temu sześcioma punktami, ostatnio tylko trzema). Dziś wzięliśmy rewanż i podobnie nieznacznie wygraliśmy: 23:20. Zwycięstwo to tym cenniejsze, że po pierwsze na terenie rywala, a po drugie na pewno nieco podniosło nastroje po porażce z Niemcami. Brakło punktu bonusowego i Szwajcarzy są w klasyfikacji dalej przed nami o dwa punkty, a my zajmujemy piąte miejsce wśród sześciu drużyn, ale przed wiosną można czuć jakiś optymizm.
•  Sam mecz początkowo nie układał się po naszej myśli. Simon Perrod i Jędrzej Nowicki wymieniali się skutecznymi kopami z rzutu karnego, ale w młynie to rywale mieli przewagę i kilkakrotnie ratowała nas świetna dla odmiany postawa przy wrzutach z autu rywali. Mimo to na przerwę schodziliśmy przegrywając 6:13. Po przerwie obraz mecz się odmienił. Jędrzej Nowicki co prawda kopał ze zmiennym szczęściem, ale po dwóch skutecznych karnych było już tylko 12:13. Wydawało się, że kolejne punkty są kwestią czasu, mieliśmy przewagę, ale jeden błąd spowodował, że mieliśmy ośmiopunktową stratę – Szwajcarzy przechwycili piłkę na swojej połowie i bez problemu przyłożyli. Znowu trzeba było odrabiać straty, a Szwajcarzy mieli kolejną świetną okazję (szybki atak skrzydłem powstrzymał w ostatniej chwili Michał Jurczyński). Po kolejnym karnym Nowickiego było 15:20 i wtedy wreszcie udało nam się zdobyć przyłożenie. Akcję zaczął niezmordowany Craig Bachurzewski, a skończył – no właśnie: z protokołu meczowego i informacji na stronie PZR wynika, że Krystian Pogorzelski (czyli numer 11), natomiast z transmisji wynika, że piłkę doniósł na pole punktowe rywali gracz z numerem 15, czyli Patryk Reksulak. Tak czy owak łodzianin ;) Niestety, Nowicki się pomylił przy podwyższeniu i był remis. Ten sam gracz był jednak bezbłędny kilka minut później i wyprowadził nas na trzypunktowe prowadzenie, którego nie oddaliśmy do końca (w czym pomogła nam na pewno żółta kartka dla Szwajcara na kilkanaście minut przed finałowym gwizdkiem).
•  Postawa drużyny na pewno była lepsza niż w meczu z Niemcami. Popełnialiśmy mniej błędów, choć brakowało nam dobrych przełamań przez linię obronną rywali. Drugą połowę mieliśmy naprawdę niezłą. Cóż, z Holandią pewnie nie powalczymy (nie dość, że Holandia prezentuje się naprawdę dobrze, to jeszcze gramy z nimi na wyjeździe i przed ligowym sezonem), ale szanse na trzecie miejsce mamy spore. Ciekawostką jest fakt, że trener Lindsay wprowadził tylko czterech zawodników z ławki, ale jeszcze mniej zmian przeprowadzili Szwajcarzy, którzy na przykład nie zmienili ani jednego zawodnika z pierwszej linii młyna.
•  Kilka godzin wcześniej zagrały reprezentacje U20 Polski i Szwajcarii w kwalifikacjach do mistrzostw Europy. Zgodnie z informacjami podanymi przez Rugby Suisse z trzech zespołów uczestniczących w tych kwalifikacjach (są jeszcze Czechy), aż dwa mają awansować do finałowego turnieju w Coimbrze (kwiecień 2020). Szwajcarzy wygrali minimalnie, 27:25. Tutaj proporcje były odwrotne niż w meczu seniorów – to rywale konsekwentnie budowali wynik karnymi, a my zdobyliśmy więcej przyłożeń. Do przerwy prowadziliśmy 11:9, potem w ciągu kwadransa Szwajcarzy odskoczyli nam na 27:11 i choć podjęliśmy pogoń, zabrakło czasu.

Champions Cup
•  Za nami druga kolejka fazy grupowej europejskich pucharów. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte, choć na pewno drużyny, które zaliczyły po dwa zwycięstwa mogą się czuć nieco bliżej awansu do ćwierćfinałów.
•  W grupie pierwszej dużo emocji przyniosło kibicom spotkanie włoskiego Benettona z Northampton Saints. W meczu padło aż osiem przyłożeń (po cztery każdej drużyny). Włosi pod koniec pierwszej połowy prowadzili 25:8, jednak goście ruszyli w skuteczną pogoń. Na dziesięć minut przed końcem meczu był remis 32:32, a ostatnie słowo należało do Dana Biggara – w 80. minucie zdobył 3 punkty z karnego, które dały zwycięstwo angielskiej ekipie. Walijski kopacz ponownie budził podziw skutecznością, w tym meczu zdobył 15 punktów. Liderom ligi francuskiej, Lyonowi, nie widzie się w europejskich pucharach – w drugim meczu tej grupy, zapowiadanym jako jeden z hitów tej kolejki, gracze Lyonu ponieśli drugą porażkę. Co prawda grali u siebie, ale ich przeciwnikiem była irlandzka potęga, Leinster. Goście wygrali 13:6, choć to Lyon miał przewagę optyczną w tym meczu – cóż z tego, skoro jedynym jej efektem były tylko punkty z dwóch karnych pod koniec meczu. Na czele tabeli grupy po dwóch kolejkach dwie drużyny z dwoma zwycięstwami: Leinster i Northampton. Ich zmagania w grudniu zapowiadają się bardzo ciekawie.
•  W grupie drugiej doszło do starcia dwóch świetnych klubów: Exeter Chiefs podejmowali Glasgow Warriors i wygrali 34:18. Co prawda to Szkoci zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu, a po pół godzinie meczu było 10:10, to potem kolejne punkty dokładali Anglicy. Tuż przed końcem meczu prowadzili już 21 punktami i dopiero wtedy gracze z Glasgow zdobyli swoje drugie przyłożenie, które w tym meczu już niczego zmienić nie mogło. Co ciekawe, to Glasgow w tym meczu częściej było przy piłce i gra toczyła się częściej na połowie exeterczyków. Wynik jednak mówi za siebie, skuteczność Anglików była zabójcza. W drugim meczu także górą Anglicy: Sale Sharks pokonało La Rochelle 25:15. Drużyna z Francji początkowo miało przewagę, ale pod koniec pierwszej połowy straciła jednego z zawodników po czerwonej kartce (zresztą, zasłużonej w wyjątkowo głupi sposób: https://www.epcrugby.com/video/highlights-sale-sharks-v-la-rochelle/, 0:50). Sale wygrało, ale przez prawie dwadzieścia minut, gdy miało przewagę dwóch zawodników, nie zdobyło żadnych punktów. Przyłożenie skrzydłowego Sharks, Chrisa Ashtona, było jego czterdziestym w europejskich pucharach. Komplet zwycięstw w tej grupie (i to bonusowych, w czym nikt w Champions Cup im nie może równać) mają Exeter Chiefs. Czy po paruletniej niemocy w końcu Chiefs przebrną fazę grupową?
•  Tę kolejkę Champions Cup rozpoczął piątkowy mecz w grupie trzeciej: Ulster podejmował Clermont. Spotkały się dwie drużyny, które w pierwszej kolejce odniosły zwycięstwa, a szczególnie imponująco zaprezentowała się drużyna francuska. Tym razem nie dała jednak rady pokonać Irlandczyków. Fantastyczny mecz rozegrał łącznik młyna Ulsteru, John Cooney, który zdobył 13 z 18 punktów swojej drużyny (świetne przyłożenie po solowej akcji skrzydłem, podwyższenie i dwa karne). Ulster wygrał 18:13. Spotkanie Harlequins przeciwko Bath nieco zawiodło. Mnóstwo twardej walki, ale jej efektem nie było ani jedno przyłożenie. Londyńczycy prowadzili nieprzerwanie od drugiej minuty meczu i wygrali 15:9. W sieci chyba więcej niż o samym meczu mówi się o tym przedmeczowym wywiadzie z Joe'm Marlerem: https://twitter.com/Harlequins/status/1197182819836944384/video/1.W grupie prowadzi oczywiście Ulster.
•  W „grupie śmierci” pierwsze zwycięstwo odnieśli londyńscy Saracens. Pokonali walijskich Ospreys (którzy będą chyba najsłabszą drużyną w tej rywalizacji) aż 44:3. Walijczycy nie mieli żadnych szans, mimo że w drużynie Saracens znowu zabrakło części gwiazd. Zadebiutował natomiast w ich drużynie Elliot Daly, który najpierw otworzył wynik wykonując karnego z trudnej pozycji, a potem otworzył drogę offloadem Rotimiemu Segunowi do pierwszego przyłożenia. Wydarzeniem drugiego spotkania był powrót Simona Zebo do Limerick. Przez wiele lat występował w barwach Munster, dziś zagrał przeciwko swej dawnej ekipie w barwach paryskiego Racingu 92. Jego zasługą było jedno z przyłożeń dla gości, którzy do przerwy prowadzili 14:11, krótko zaś po niej już 21:14. Fantastycznych emocji dostarczyli gospodarze tuż przed końcem. Najpierw Andrew Conway przyłożył przy samym rogu boiska, a następnie JJ Hanrahan podwyższył spod samej linii bocznej. Był remis, zostało pięć minut i w chwilę po wznowieniu gry Irlandczycy ponownie znaleźli się pod polem punktowym Racingu. Hanrahan w spróbował dropgola, ale spudłował i mecz skończył się wynikiem 21:21. To było prawdziwy dreszczowiec. Na czele grupy właśnie Racing 92 i Munster.
•  Występujące w piątej grupie irlandzkie Connacht grało na wyjeździe przeciwko mistrzom Francji, Tuluzie. Mecz, rozgrywany w ulewnym deszczu, nie zachwycił. Do przerwy Tuluza prowadziła 15:14, po przerwie co prawda Connacht wyszedł na dwupunktowe prowadzenie po skutecznym dropgolu, jednak ostatecznie wygrali Francuzi aż 32:17. Irlandczycy długo walczyli o sukces, a potem chociaż o punkt bonusowy, ale ich nadzieje ostatecznie rozwiało przyłożenie zdobyte przez graczy Tuluzy w ostatniej akcji meczu. W drugim meczu na południu Francji Montpellier podejmowało angielski Gloucester. Francuzi w pierwszej połowie wypracowali sporą przewagę (było 24:10), potem Anglicy zaczęli powoli odrabiać straty. Ich szanse na zmianę wyniku zwiększyła czerwona kartka dla gracza Montpellier na 25 minut przed końcem meczu (przy stanie 27:17), ale początkowo to ekipa z Francji mimo osłabienia prezentowała się lepiej i była nawet bardzo bliska przyłożenia. Dopiero na parę minut przed końcem ta sztuka udała się Anglikom, zmniejszyli stratę do trzech punktów, ale w ostatnich minutach grę kontrolowało Montpellier i Gloucester przegrało 27:30.

Challenge Cup
•  Ponownie jako pierwsi na boisko w całej kolejce europejskich pucharów wybiegli gracze w Krasnodarze. Krasnojarski Jenisej grał tam z walijskimi Dragons. Zaczęło się nieoczekiwanie wyrównanie: w pierwszej połowie oba zespoły zdobyły dwa przyłożenia, Jenisej nawet prowadził siedmioma punktami, i do przerwy było 14:14. Po przerwie zdecydowanie dominowała drużyna walijska, która w tej części spotkania zdobyła pięć przyłożeń i wygrała 49:22. W drugim meczu francuskie Castres pokonało Worcester Warriors 17:9, nie dając gościom zdobyć ani jednego przyłożenia. W tabeli na czele nieoczekiwanie Dragons.
•  Dużo emocji było w meczu grupy drugiej, pomiędzy Tulonem i walijskimi Scarlets. Drużyny szły łeb w łeb, ale krótko przed końcem meczu Walijczycy wyszli na prowadzenie 16:10. Jednak całą drugą połowę grali w osłabieniu po czerwonej kartce i w ostatniej akcji meczu Liam Messam zdobył przyłożenie dla Tulonu, który wygrał ostatecznie minimalnym stosunkiem punktów 17:16. W drugim meczu spotkali się tegoroczni beniaminkowie swoich lig: London Irish podejmowało Bajonnę. W meczu padło aż 12 przyłożeń, a miła dla oka mogła być zwłaszcza pierwsza połowa, gdy zdobyto aż dziewięć z nich. Wygrała drużyna angielska 47:31. Goście stracili szanse na zwycięstwo pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy. W grupie lideruje francuska potęga, Tulon.
•  W grupie trzeciej w zapowiadającym się emocjonująco spotkaniu Edynburg podejmował świetnie sobie radzące w tym sezonie Bordeaux. W spotkaniu padł remis 16:16, choć gospodarze prowadzili już 16:6. Przyłożenie dla Bordeaux zdobyła w tym meczu jedna z gwiazd niedawnego Pucharu Świata, Semi Radradra. W drugim meczu nie było niespodzianki: w Coventry Wasps pokonali francuskie Agen 32:14. To jedyna grupa w Challenge Cup, w której nie ma drużyny z kompletem zwycięstw, prowadzą z równą ilością punktów Edynburg i Bordeaux.
•  W czwartej grupie francuskie Brive, które w domowych meczach w lidze pokonało dotąd wszystkich rywali, podejmowało Bristol Bears. Gospodarze ponieśli pierwszą porażkę w tym sezonie na własnym boisku, ba, nie zdobyli w meczu ani jednego punktu. Przegrali 0:36. W drugim meczu po zdarzające im się rzadko w tym sezonie zwycięstwo sięgnęło Stade Français, które na wyjeździe pokonało słabe włoskie Zebre. Zwycięstwo jednak mało przekonujące, bo tylko 13:12 (do przerwy paryżanie prowadzili 13:5, tuż przed końcem Zebre zbliżyło się na punkt dzięki karnemu przyłożeniu). Na czele tabeli drużyna z Bristolu.
•  W grupie piątej francuskie Pau podejmowało włoskie Calvisano. Francuzi pierwsze przyłożenie zdobyli już w pierwszej minucie meczu, w pierwszej połowie mieli ich aż pięć, a w całym meczu dziewięć. Zdecydowanie dominowali i wygrali 61:10. Dużo bardziej wyrównany był drugi mecz w tej grupie, w którym Cardiff Blues podejmowali Leicester Tigers. Angielska drużyna, która kiepsko sobie radzi w lidze, w Challenge Cup odniosła drugie zwycięstwo. Wygrała 14:11, a sukces zapewnił jej rzut karny w ostatniej minucie meczu.

Drobne
•  Tuż po opublikowaniu poprzedniego tekstu rozstrzygnęła się kwestia ukarania Saracens przez władze angielskiej Premiership. Londyński klub, który pierwotnie twierdził, że kara jest zbyt surowa i zamierza się odwołać, ostatecznie zrezygnował z tego kroku. W tej sytuacji Saracens, w poprzednią niedzielę zajmujący jeszcze trzecie miejsce w ligowej tabeli, wylądowali na jej dnie z ujemną liczbą punktów i stratą do przedostatnich Leicester Tigers wynoszącą aż 26 punktów. Jest też bardzo wysoka kara finansowa, która na pewno klub bardzo zaboli.
•  Decyzja w sprawie Saracenów wywołała falę komentarzy. Trener reprezentacji Anglii Eddie Jones obawiał się, że klub klub będzie mniej chętny dla gry swoich zawodników w reprezentacji. Wypowiedź Jonesa uruchomiła lawinę opinii na temat tego, jak gracze Saracens powinni się zachować i jakie powinny być konsekwencje odmowy występu w reprezentacji. Saracens z kolei odpowiedzieli, że nie tylko będą utrudniać startów w reprezentacji, ale wręcz ich zachęcać.
•  Drugi mecz w Rugby Europe Trophy zagrali Niemcy. Ich młoda drużyna, która ostatnio pokonała Polskę w Łodzi, zagrała w Heidelbergu przeciwko drugiemu z faworytów tych rozgrywek, Holandii. Co prawda po kwadransie było 7:7, a do przerwy Niemcy przegrywali tylko 7:10, ale w drugiej połowie Holendrzy wzięli się do roboty i wygrali aż 37:7. Zadecydował ostatni kwadrans, gdy Niemcy osłabli, a Holendrzy zdobyli trzy przyłożenia. Z kolei w Conference 1 w wyspiarskim pojedynku między Maltą i Cyprem nieco nieoczekiwanie górą byli Cypryjczycy, którzy wygrali na wyjeździe 18:16.
•  Krążą plotki, że za kilka tygodni możemy doczekać się decyzji o reformie rozgrywek REIC. Mowa jest w nich o poszerzeniu najwyższego poziomu rozgrywek do ośmiu zespołów. Tym bardziej szkoda niedawnej porażki z Niemcami.
•  W pierwszej kolejce kobiecych mistrzostw Oceanii w rugby piętnastoosobowym, rozgrywanych w Fidżi, Samoa pokonała Papuę-Nową Gwineę 65:12, a rozwojowa piętnastka Nowej Zelandii zwyciężyła Fidżi 53:0. W piątkowej drugiej kolejce młode Nowozelandki pokonały rezerwową Australię 50:0, a Fidżi pokonało Samoa 26:7 (choć do przerwy mieliśmy remis 7:7). Nie odbyły się mecze z udziałem ekipy Tonga, która została wycofana z rozgrywek. Pierwszy jej mecz odwołano z powodu podejrzenia odry u jednej z osób w kadrze, a następnie poddano całą reprezentację 18-dniowej kwarantannie. Odra wskutek oporu przeciwko szczepieniom jest ostatnio poważnym problemem w tym regionie, a w poprzedni weekend w Samoa ogłoszono stan wyjątkowy z powodu jej epidemii, która zaczęła pochłonęła już kilkadziesiąt ofiar.
•  W środę Barbarians zagrali w São Paulo przeciwko Brazylii. Największe gwiazdy z wyjątkiem Mapimpiego zaczęły mecz na ławce, a w składzie dominowali gracze z południowej półkuli i obu Ameryk (w piętnastce był tylko jeden zawodnik z Europy, drugi, Rory Best, wszedł z ławki). Barbarians wygrali ten mecz 47:22, a zdecydowała o tym głównie druga połowa: do przerwy prowadzili tylko 19:15, zresztą to Brazylijczycy zdobyli w tym spotkaniu pierwsze przyłożenie (zresztą po niecodziennej akcji: https://youtu.be/Wn0gKxWA43Q?t=19). W sumie kibice zobaczyli 11 przyłożeń, a wart wzmianki jest fakt, że ostatnie podwyższenie w meczu, tuż przed końcowym gwizdkiem, skutecznie wykonał kończący karierę młynarz Rory Best.
•  Tego samego dnia spotkały się w San Diego towarzysko kobiece piętnastki Stanów Zjednoczonych i Kanady. Mecz toczył się w ulewnym deszczu i zakończył się zwycięstwem Kanadyjek 19:0. W niedzielę Kanadyjki ponownie były górą: po świetnej drugiej połowie meczu wygrały 52:27. W innych kobiecych spotkaniach Angielki rozgromiły Włoszki 60:3 (Emily Scarratt tym razem nieszczególnie kopała i na punkty zamieniła tylko dwa podwyższenia, ale za to zaliczyła przyłożenie), natomiast Szkotki przegrały z Japonkami 20:24 (mimo że na 20 minut przed końcem prowadziły 10 punktami). Wśród mężczyzn Hiszpania pokonała Hongkong 29:7.
•  Odbyły się pierwsze dwa mecze eliminacyjne do fazy grupowej Pucharu Afryki. Awansowały Ghana (pokonała Botswanę 36:25, choć do przerwy przegrywała) i Wybrzeże Kości Słoniowej (rozgromiło Rwandę 60:3).
•  Za nami ostatni męski turniej kontynentalny w ramach kwalifikacji do olimpijskich rozgrywek rugby 7. Tym razem w koreańskim Incheon grało dziewięć drużyn azjatyckich. Ciekawy był format rozgrywek – po pierwszym dniu do fazy pucharowej awansowało osiem z tych dziewięciu ekip. Awans na igrzyska wywalczyli gospodarze, którzy w finale po dramatycznym meczu (rozstrzygniętym w dogrywce) pokonali siódemkę Hongkongu. Do obsadzenia pozostało już tylko jedno miejsce na igrzyskach wśród mężczyzn i dwa wśród kobiet – o tym, kto je zajmie, zadecydują czerwcowe turnieje repasażowe w Biarritz (weźmie w nich udział po dwanaście zespołów z całego świata).
•  Po Pucharze Świata sporo dzieje się w światku trenerskim, a największe zainteresowanie budzi obsada stanowiska selekcjonera reprezentacji Nowej Zelandii. Jamie Joseph, jeden ze szkoleniowców łączonych potencjalnie z All Blacks, postanowił jednak przedłużyć kontrakt z Japonią. Inny z kandydatów do następstwa po Hansenie, Dave Rennie (dotąd prowadził Glasgow Warriors) ostatecznie obejmie inną reprezentację z południa – zostanie następcą Michaela Cheiki na stanowisku trenera kadry Australii.
•  Stopniowo ogłaszane są terminy testów najlepszych reprezentacji w 2020 roku. Wygląda na to, że znakomitych przeciwników będzie miała Szkocja: w lipcu jej reprezentacja wyjedzie na dwa mecze przeciwko mistrzom świata, Afryce Południowej (a co warte uwagi, po meczach przeciwko Szkocji przeciwnikiem Springboks będą Gruzini), z kolei w listopadzie będzie gościć Nową Zelandię (obok Argentyny i Japonii).
•  Coraz więcej uznanych nazwisk ściąga do północnoamerykańskiej Major League Rugby. Wśród ostatnich nabytków amerykańskich klubów są były reprezentant Nowej Zelandii Rene Ranger (Colorado Raptors) oraz reprezentujący odpowiednio Fidżi i Samoa na ostatnim Pucharze Świata Veremalua Vugakoto i Dwayne Polataivau (Utah Warriors).
•  Zanosi się także na to, że w lutym ruszy profesjonalna liga rugby w Ameryce Południowej (Liga Sul Americana de Rugby, LAR) – trwają jeszcze negocjacje, być może w pierwszym sezonie zagra w niej 5 franszyz z Argentyny (zlokalizowana w Córdobie), Urugwaju, Chile, Paragwaju i Brazylii.
•  Bardzo ciekawy i długi wywiad z trenerem Ogniwa Sopot Karolem Czyżem opublikowało TVP Sport. Polecam: http://sport.tvp.pl/45464480/rugby-w-polsce-wywiad-z-karolem-czyzem.
•  A jako ciekawostka link do tekstu na stronie BBC na temat niedawnego remisu 0:0 zanotowanego na siódmym poziomie angielskiego rugby oraz innych takich przypadków: https://www.bbc.com/sport/rugby-union/50487140. Swoją drogą, takie wyniki także u nas w przeszłości padały – jak wynika z przeglądu „Encyklopedii polskiego rugby” i archiwaliów na stronie PZR na najwyższym poziomie rozgrywek stało się tak sześć razy: październik 1958 AZS Lublin – Włókniarz Łódź, październik 1959 Czarni Bytom – AZS Warszawa (mecz decydujący o mistrzostwie Polski), wrzesień 1960 Lotnik Warszawa – Posnania, listopad 1966 Skra Warszawa – Orzeł Warszawa, kwiecień 1970 Budowlani Łódź – Czarni Bytom (w dwóch ostatnich meczach grał Ryszard Wiejski), kwiecień 1971 Posnania – Budowlani Łódź, wrzesień 1973 Polonia Poznań – AZS AWF Warszawa (tu z kolei wystąpił m.in. Andrzej Kopyt). Taki remis padł też w spotkaniu naszej reprezentacji: w meczu z Czechosłowacją rozegranym w maju 1963 w rumuńskiej Hunedoarze.

Zapowiedzi
•  Polskie rugby zapada w sen zimowy, zaczyna się dwumiesięczna przerwa w rozgrywkach Rugby Europe International Championships, pozostają zatem klubowe rozgrywki europejskie. Co prawda puchary są mocno zagęszczone z uwagi na niedawny Puchar Świata, jednak w kolejny weekend mają przerwę i na jedną kolejkę wracamy do rozgrywek ligowych.
•  W Pro14 najciekawiej zapowiadają się starcia pomiędzy potęgami z Irlandii i Szkocji. Glasgow Warriors będą gościć niepokonany dotąd Leinster, a Munster zagra przeciwko drużynie z Edynburga.
•  W Premiership uwaga będzie odtąd na równi skupiać się na walce o tytuł mistrzowski, jak i na pościgu Saracens za resztą stawki. Obrońcy tytułu w piątej kolejce będą grać na wyjeździe z Bath
•  We Francji odbędzie się już dziesiąta kolejka Top 14. Lider, Lyon, zagra na wyjeździe z Montpellier, wicelider, Bordeaux, wystąpi w Paryżu przeciwko Racingowi 92.
•  Grać będą Barbarians, i to dwie drużyny: męska i żeńska. Obie zagrają w sobotę w Cardiff przeciwko reprezentacjom Walii.
•  W Pucharze Afryki odbędą się dwa pozostałe mecze eliminacyjne.
•  Trwają kobiece mistrzostwa Oceanii. Dwie kolejne kolejki odbędą się we wtorek i w sobotę. W te same dni towarzyski dwumecz zagrają kobiece piętnastki Holandii i Hongkongu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz