poniedziałek, 14 października 2019

Japończycy zrewanżowali się Szkotom

Skończyła się faza grupowa Pucharu Świata – nieco nieszczęśliwie, bo pod znakiem odwołania trzech spotkań z ostatniej kolejki i rozgoryczenia Włochów, którzy nie mieli szansy zagrać z Nową Zelandią. Oczekiwania spełnił ostatni pojedynek w grupie A – Japończycy i Szkoci zafundowali kibicom emocjonujące widowisko, z którego górą wyszli gospodarze. Przed turniejem mogli o awansie marzyć, ale pierwsze miejsce w grupie z kompletem zwycięstw to chyba więcej, niż mogli zakładać najwięksi japońscy optymiści. Z kolei Szkoci dołączyli do Argentyńczyków jako najwięksi przegrani turnieju. Przed nami ćwierćfinały, każdy godzien określenia mianem hitu. W kraju natomiast ciekawie było w Trójmieście: w Gdańsku Lechia uległa Juvenii Kraków, która wyrasta na czarnego konia rozgrywek, a w Sopocie Ogniwo po interesującym meczu wygrało z Orkanem Sochaczew. W dwóch pozostałych meczach pewne zwycięstwa odnieśli faworyci, Rugby Łódź i Pogoń Siedlce.

Puchar Świata
  Puchar Świata znalazł się w ten weekend w cieniu natury – tajfun Hagibis według mediów miał być najsilniejszym od lat 50. ubiegłego wieku. Już w czwartek odwołano dwa sobotnie spotkania. Brak możliwości przełożenia meczów (wynikająca przecież z regulaminu) lub przeniesienia ich w inne miejsce była tematem wielu niezbyt przychylnych komentarzy. Zwłaszcza, że to był pierwszy przypadek w historii, aby zaplanowane mecze na tej imprezie nie doszły do skutku. Anglia i Francja zapewne cieszą się z odpoczynku i nie żałują specjalnie nierozegranego meczu (co innego ich kibice), inaczej jest we Włoszech, gdzie panuje duże rozgoryczenie brakiem możliwości zagrania przeciwko Nowej Zelandii. Największy żal ma pewnie Leonardo Ghiraldini, który miał wyjść na boisko po raz pierwszy w tym Pucharze Świata i ostatni w swojej bogatej międzynarodowej karierze. Trzecie spotkanie odwołano w niedzielę rano – nie pozwolono zagrać graczom Namibii i Kanady. Cóż, Namibijczycy na kolejną szansę na pierwsze zwycięstwo w historii swoich występów znowu będą musieli poczekać. Kanadyjczyków zobaczyliśmy natomiast jak pomagają sprzątać miasto po tajfunie.
•  Australia – Gruzja 27:8. Mimo, że wynik wydaje się wysoki, a Australijczycy zdobyli bonusowy punkt, to zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Gruzini postawili twarde warunki rywalom i długo remis mieli w zasięgu. Bezbramkowy remis utrzymywali ponad 20 minut, a do przerwy przegrywali tylko 3:10. Po przerwie znowu musiało minąć prawie 20 minut, aby Australijczycy zdobyli kolejne przyłożenie, ale Gruzini 10 minut później odpowiedzieli tym samym i było 8:17. Końcówka należała jednak do Australijczyków, którzy dwukrotnie przełamali obronę Gruzji i zdobyli przyłożenia dające im bonus. Gruzini żegnają się z imprezą zajmując czwarte miejsce w grupie – na pewno o oczko niższe niż to, na które liczyli przed rozpoczęciem rozgrywek.
  Irlandia – Samoa 47:5. Irlandczycy potrzebowali zwycięstwa z punktem bonusowym, aby mieć stuprocentową pewność awansu do ćwierćfinałów. I choć byli zdecydowanym faworytem, to postanowili nie pozostawiać niczego przypadkowi i wystąpili w bardzo silnym składzie (na przykład tym razem nie wysłali Sextona na trybuny, jak przed przegranym meczem z Japonią). Już po paru minutach meczu prowadzili 14:0 po dwóch przyłożeniach. Kilkanaście minut później przyłożenie zdobył Sexton i powtórzył to przed końcem pierwszej połowy (w sumie zdobył 18 punktów) zapewniając w ten sposób punkt bonusowy. Irlandczycy zdecydowanie dominowali, co pokazują statystyki z meczu: 81% terytorium, 75% posiadania piłki, a nie przeszkodziło im w tym granie przez ponad 50 minut w osłabieniu. Prawdziwym problemem Irlandii jest czerwona kartka dla środkowego Bundee Akiego, co oznacza, że prawdopodobnie nie zagra on już do końca turnieju. A to jeden z kluczowych zawodników drużyny z Zielonej Wyspy. I pomyśleć, że dotąd problemy z wysokimi szarżami mieli raczej Samoańczycy, a rzadziej ich rywale. 
  Stany Zjednoczone – Tonga 19:31. Tonga zdecydowanie przeważała na boisku, jednak na efekty tej dominacji trzeba było czekać kwadrans. A gdy Tonga zdobyła pierwsze siedem punktów, piorunującą odpowiedź mieli Amerykanie: dwie błyskawiczne akcje i przyłożenia Mike'a Teo dały im niespodziewane prowadzenie 12:7. I choć Tonga nadal miała przewagę, długo nie mogła odebrać im prowadzenia. W drugiej połowie Amerykanie zagrali lepiej, ale to Tonga po dwudziestu minutach gry wreszcie przełamała ich obronę i zdobyła dwa przyłożenia. Amerykanie walczyli do końca, parę minut przed końcowym gwizdkiem zmniejszyli stratę do 5 punktów, ale ostatnia akcja należała do Tongijczyków. Rzut karny na pięciu metrach pół minuty przed końcem regulaminowego czasu zamienili na młyn, ryzykując w razie utraty piłki narażenie się na kontratak Amerykanów, i zdobyli czwarte, bonusowe przyłożenie. 
  Walia – Urugwaj 35:13. Spotkanie miało być spacerkiem dla Walijczyków, tymczasem w praktyce było inaczej. Co prawda to faworyci zdecydowanie przeważali i to oni zaczęli punktowanie, ale w pierwszej połowie udało im się przyłożyć piłkę tylko raz i w połowie meczu mieliśmy zaskakujący wynik 7:6. Po przerwie Walijczycy dość szybko zdobyli kolejne przyłożenie, ale wynik 14:6 utrzymywał się aż do 65. minuty. A na dodatek kilka minut później to Urugwajczycy zdobyli przyłożenie i znów mieli tylko osiem punktów straty. Końcówka meczu należała do Walijczyków, zdobyli kolejne dwa przyłożenia, ale postawa Urugwajczyków w tym meczu była godna podziwu. Wynik może odpowiada statystykom, ale z tego, co było widać na boisku, jest dla graczy z Ameryki Południowej trochę krzywdzący.
  Japonia – Szkocja 28:21. Decydujące starcie w grupie A, od wielu dni zapowiadane jako hit ostatniej kolejki. Mecz o prawdziwą stawkę, na dodatek rewanż za spotkanie sprzed czterech lat, gdy to Szkoci odebrali Japończykom awans do ćwierćfinału po ich sensacyjnym zwycięstwie nad Afryką Południową. Dziś Japończycy wzięli rewanż. I choć ich zwycięstwo nad Szkocją trudno nazwać już sensacją, to jednak przed imprezą na ich pierwsze miejsce w grupie z kompletem zwycięstw zapewne mało kto stawiał. Zaczęło się świetnie dla Szkotów, którzy po kilku minutach wyszli na prowadzenie 7:0. Japończycy jednak pokazali znowu bardzo ambitną postawę, twardą obronę i szybkie ataki. Szkotom udawało się co prawda więcej niż Irlandczykom w ich spotkaniu z Japończykami, ale i tak już tylko gospodarze punktowali w pierwszej połowie. Na przerwę schodzili z prowadzeniem 21:7, a kibice Szkocji, która do awansu potrzebowała zwycięstwa, zaczynali pochylać głowy. Tym bardziej tuż po przerwie, kiedy skrzydłowy Kenki Fukuoka zdobył swoje drugie przyłożenie w tym meczu, a czwarte dla Japonii, gwarantujące jej punkt bonusowy, jeszcze bardziej zmniejszający szanse Szkotów na awans. Jednak przy stanie 28:7 Szkoci wzięli się do odrabiania strat i w krótkim czasie zdobyli dwa przyłożenia. Prezentowali się świetnie, wydawało się, że kolejne punkty są tylko kwestią czasu, nadzieja na zwycięstwo odżyła, ale nic z tego. Do końca meczu wynik się już nie zmienił, a Japończycy zasłużenie awansowali do ćwierćfinałów.  
  A w ćwierćfinale czeka na nich Afryka Południowa. Czyli kolejny rewanż za mecz sprzed czterech lat. Co prawda w przedturniejowym teście Afrykańczycy gładko wygrali z gospodarzami turnieju, ale to była przecież zupełnie inna historia i zupełnie inne zaangażowanie. A właśnie zaangażowaniem Japończycy teraz wygrywają.

Ekstraliga
  Tym razem wszystkie mecze ekstraligowe rozegrano w sobotę. W Polsat Sport Fight po raz pierwszy zobaczyliśmy dwie drużyny: Lechię Gdańsk i Juvenię Kraków, które rozegrały emocjonujące spotkanie.
  Pogoń Siedlce Skra Warszawa 34:14. Gospodarze przed meczem zirytowali się z powodów pozasportowych (kazano grać im na bocznym boisku w siedleckim kompleksie sportowym), jednak spotkanie pewnie wygrali. W pierwszej połowie zdobyli cztery przyłożenia i prowadzili 24:0. Później pozostało im tylko utrzymać przewagę i to bez problemu się udało: co prawda Skra zaczęła wreszcie zdobywać punkty, ale na każde jej przyłożenie siedlczanie odpowiadali swoim, nic więc się nie zmieniło. Pogoń wygrała z bonusem i pnie się w górę tabeli ligowej.
  Lechia Gdańsk Juvenia Kraków 19:34. Zapowiadał się świetny mecz, bo obie drużyny w tym sezonie już pokazały się z bardzo dobrej strony. Lepiej zaczęła go Juvenia już po 25 sekundach meczu zdobyła pierwsze przyłożenie. Potem jednak przewagę miała Lechia, zwłaszcza w rywalizacji młynów obu drużyn. Krakowianie mieli problemy w młynach i autach, Lechia miała optyczną przewagę i zdobyła w pierwszej połowie dwa przyłożenia. Mimo to na przerwę obie drużyny schodziły przy stanie zaledwie 12:10 dla gospodarzy (którzy mogli przegrywać, gdyby pod sam koniec meczu Juvenia wybrała kop z rzutu karnego na wprost słupów). Decydującym momentem pierwszej połowy była chyba akcja obronna krakowian – gdy wydawało się, że kolejne przyłożenie gdańszczan jest pewne i zwiększą przewagę (piłkę dzieliły od pola punktowego centymetry), gracze Juvenii przepchnęli Lechitów i odzyskali piłkę. W drugiej połowie mecz się wyrównał, młyn gdański już tak nie dominował, a Juvenia dzięki szybkim akcjom formacji ataku i trzem przyłożeniom zapewniła sobie zwycięstwo z punktem bonusowym (ostatnie przyłożenie padło w samej końcówce meczu). Stuprocentową skuteczność z kopów (no, przynajmniej kopów z podstawki, bo z wykopami w aut było różnie) zanotował Artur Bryl, który zdobył 14 punktów.
  Rugby Łódź – Budowlani Lublin 80:8. To było jednostronne widowisko, a łodzianie pobili swój rekord sezonu w ilości zdobytych punktów (poprzedni wynosił 73). Jeszcze przy stanie 14:3 dla gospodarzy goście zdobyli przyłożenie i zbliżyli się do rywali na 6 punktów, później jednak punktowali wyłącznie łodzianie. Do przerwy prowadzili 42:8, a w całym meczu zdobyli aż 12 przyłożeń. Po zwycięstwo w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy zmierza pewnie Daniel Gdula – tym razem zdobył aż 35 punktów (3 przyłożenia i 10 podwyższeń).
  Ogniwo Sopot Orkan Sochaczew 34:13. Obrońcy tytułu wysoko wygrali, ale Orkan postawił im twarde warunki. Już w jednej z pierwszych akcji meczu gospodarze zdobyli przyłożenie, ale Orkan błyskawicznie odpowiedział i na dłuższy czas wynik nieoczekiwanie ustalił się na 5:7. Kolejne dwa przyłożenia (znowu bez podwyższeń) zdobyli sopocianie, ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy siedem punktów zaliczył Orkan i w połowie meczu było tylko 15:13. W drugiej połowie sochaczewianie spędzali sporo czasu na połowie Ogniwa i kilka razy mieli szansę na zdobycie punktów, ale to udawało się tylko gospodarzom – kolejne trzy przyłożenia dały im wysokie zwycięstwo, ale wynik nie oddaje faktycznego przebiegu spotkania. Zdobycz sopocian mogłaby być wyższa, gdyby nie fatalna skuteczność Wojciecha Piotrowicza z kopów na podwyższenie: spudłował cztery z pięciu, w tym przynajmniej jeden z łatwej pozycji. O wiele lepiej spisał się Marek Przychocki, który zdobył aż cztery przyłożenia. Orkan natomiast pokazał się z niezłej strony, choć wyjechał z Gdańska bez ani jednego punktu.
  Pauzowała Arka Gdynia.
  W tabeli Ekstraligi tylko jedna zmiana: Pogoń przesunęła się o dwa oczka w górę, z szóstego na czwarte, spychając w dół Orkan i Lechię. Traci 5 punktów do trzeciej Juvenii. Na szczycie niepokonane Rugby Łódź z trzema punktami przewagi nad Ogniwem. Nadal bez zwycięstwa Arka i Budowlani Lublin.
  W I lidze mamy niespodziankę. Niepokonana dotąd Sparta Jarocin pojechała do Białegostoku i tam poniosła porażkę. Beniaminek ligi wygrał 42:19 i to on wyszedł na pierwsze miejsce w tabeli. Ciekawie było w Zielonej Górze, gdzie Wataha pokonała AZS AWF Warszawa 30:26. Natomiast piątą kolejną porażkę poniosła Legia Warszawa, tym razem z Miedziowymi Lubin
  W II lidze drugie zdecydowane zwycięstwo odniosła Posnania Poznań, która chyba faktycznie zdominuje rozgrywki w tej klasie. Pokonała u siebie drużynę z Rudy Śląskiej aplikując jej aż 17 przyłożeń (końcowy wynik: 115:3).

Pro14
  Trzecią kolejkę ligi Pro14 rozpoczęło najciekawiej zapowiadające się spotkanie – niepokonani dotąd południowoafrykańscy Cheetahs podejmowali ubiegłorocznych półfinalistów zarówno ligi, jak i Champions Cup – irlandzkie Munster. Cheetahs świetnie prezentowali się w dwóch dotychczasowych meczach (mieli na rozkładzie dwóch innych półfinalistów ligi z poprzedniego sezonu), a Munster przyjechało na południową półkulę mocno osłabione. W efekcie gospodarze wygrali aż 40:16, a goście jedyne przyłożenie zdobyli w samej końcówce meczu. Ciekaw jestem jednak, czy drużyna z Afryki Południowej utrzyma ten rytm, gdy zacznie grać na wyjeździe, a przeciwko niej staną drużyny, do których powrócą gracze obecnie przebywający w Japonii.
  Drugi hit kolejki, pojedynek mistrzów z Dublina z Edynburgiem, także odbył się w piątek. Wyrównana była tylko pierwsza połowa tuż przed końcem pierwszej połowy było jeszcze 7:7. Potem jednak obrońcy tytułu odjechali rywalom, zdobyli pięć kolejnych przyłożeń (w tym jedno w ostatniej minucie pierwszej połowy i kolejne w pierwszej minucie drugiej połowy). Zdecydowane zwycięstwo odniósł Leinster: 40:14.
  Emocje mieliśmy w meczu walijskich Ospreys z włoskim Benettonem. Już w jedenastej minucie czerwoną kartkę dostał rwacz włoskiej drużyny Marco Lazzaroni i Ospreys stopniowo budowali przewagę. Na siedem minut przed końcem prowadzili 24:6, ale wtedy żółtą kartkę dostał vis-a-vis Lazzaroniego, Olly Cracknell, i Benetton się przebudził. W ciągu paru minut zdobył 14 punktów, co jednak pozwoliło tylko zmniejszyć rozmiary porażki – 24:20.
  W innych meczach: walijscy Dragons przegrali z irlandzką prowincją Connacht 14:38 (choć prowadzili 7:0, a gracze z Irlandii zobaczyli dwie żółte kartki). Inna walijska drużyna, Scarlets, pokonała włoskich Zebre 54:10. Południowoafrykańscy Southern Kings przegrali z irlandzkim Ulsterem 17:42 (aż 22 punkty zdobył łącznik młyna Ulsteru John Cooney 2 przyłożenia i 6 podwyższeń). Glasgow Warriors pokonało Cardiff Blues 17:13 już po ośmiu minutach prowadziło 14:0.
  Po trzech kolejkach mamy tylko trzy niepokonane drużyny, dwie w konferencji A: Cheetahs i Leinster, oraz Scarlets w konferencji B. Z kolei trzy drużyny mają na koncie komplet porażek: Zebre, Southern Kings i trochę nieoczekiwanie Benetton (który jednak pewnie odrodzi się wkrótce, bo włoscy rugbyści wracają już z Pucharu Świata).  

Top 14
  Siódmą kolejkę ligi rozpoczęło starcie rewelacyjnego beniaminka z Bajonny z wicemistrzami z 2018 z Montpellier. I Baskowie odnieśli kolejne, już piąte w tym sezonie zwycięstwo 28:24. Na pewno pomógł im fakt, że rywale grali większość meczu w osłabieniu (w pierwszej połowie dwie żółte kartki, na początku drugiej z kolei czerwona)
  Starcie dwóch ostatnich mistrzów ligi: Tuluzy, która zdobyła tytuł w ostatnim sezonie, i Castres, którzy zwyciężyli w 2018, lepiej zaczęli obrońcy tytułu, którzy po niespełna dziesięciu minutach prowadzili już 14:0. Później drużyny solidarnie wymieniały się skutecznymi punktami z rzutów karnych, a w końcówce Tuluza zdobyła kolejne przyłożenie i wygrała 36:15.
  Wicelider z Bordeaux gościł wicemistrzów ligi z poprzedniego sezonu, Clermont. Początkowo wyrównane spotkanie zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem gospodarzy 42:15. Clermont dotrzymywało im kroku tylko przez pół godziny.
  Ponadto La Rochelle pokonało wysoko Brive 41:17 (Brive regularnie wygrywa u siebie, a przegrywa na wyjeździe), Racing 92 zremisował po zaciętym meczu z Agen 27:27, liderujący Lyon odniósł siódme zwycięstwo i pokonał Pau 27:8 (zaczął od przyłożenia w pierwszej minucie, dołożył pięć rzutów karnych i zwieńczył przyłożeniem z podwyższeniem). Zacięte spotkanie obejrzeli kibice
Stade Français, które pokonało u siebie Toulon 33:30.
 W tabeli na czele bez zmian: na prowadzeniu nadal Lyon z 30 punktami zdobytymi w 7 meczach, za nimi Bordeaux i Baskowie z Bajonny. Drugie zwycięstwo Stade Français nie pozwoliło mu wydobyć się z dna tabeli, nadal ma trzy punkty straty do przedostatniej drużyny, którą obecnie jest Brive. Jednak drużyny zajmujące od czwartego do trzynastego miejsca dzielą zaledwie cztery punkty. To dzięki temu dzięki sobotniemu zwycięstwu Tuluza podniosła się z trzynastej lokaty aż na piątą.
 Uwagę mediów zwrócił fakt występu w Tuluzie obrońcy Thomasa Ramosa, który był w składzie reprezentacji Francji na Puchar Świata w Japonii. Trener Francuzów skorzystał z możliwości zmiany zawodnika w przypadku kontuzji i odesłał Ramosa do Francji. Cudowne ozdrowienie?

Mistrzostwa Polski rugby 7 kobiet
  Tym razem panie w mistrzostwach Polski siódemek zagrały na stadionie na krakowskich Błoniach. Wystąpiło tylko osiem drużyn (w poprzednich turniejach było po 11).
  Trzeci turniej w cyklu (przedostatni już jesienią) tradycyjnie wygrały Biało-Zielone z Gdańska przed Black Roses z Poznania. Nie zanosi się na to, aby na czołowych dwóch miejscach w tym sezonie zaszły jakiekolwiek zmiany: Black Roses nie mogły zagrozić gdańszczankom, z kolei pozostałe drużyny mocno odstawały od poznanianek.
  Za plecami dwóch najlepszych drużyn trwa zacięta walka o brąz. Tym razem trzecie miejsce wywalczyły Diablice z Rudy Śląskiej (co prawda w fazie eliminacyjnej przegrały z Legią, ale w meczu o trzecie miejsce dały im radę). Z Ekstraligi spada Legia, a na jej miejsce awansują gospodynie sobotniego turnieju, Juvenia Kraków, które nie dały szans drugoligowym rywalkom. W efekcie w klasyfikacji ogólnej Diablice, Legia i Juvenia mają tą samą liczbę punktów. 

Drobne
  Coraz większe gwiazdy przyciąga amerykańska profesjonalna liga Major League Rugby. Do francuskiego środkowego Mathieu Basterauda, który ma w przyszłym sezonie grać w Rugby United New York, dołączył inny znakomity gracz występujący na tej samej pozycji, Nowozelandczyk Ma'a Nonu, który będzie występować w San Diego Legion. To będzie trzeci sezon tej ligi i ma ona szansę już wkrótce znaleźć się wśród najciekawszych lig rugby na świecie.
  Odbyło się sześć spotkań w ramach Rugby Europe International Championships. W Conference 1 (trzeci poziom rozgrywek), w grupie północnej Węgry wygrały z Łotwą 38:13, na pewno podnosząc nieco swoje morale nadwyrężone niedawną klęską z Czechami. W grupie południowej Chorwacja pokonała Izrael 39:10. Z kolei w Conference 2, w grupie północnej Finlandia pokonała Mołdawię 15:10 (a Mołdawia przecież jeszcze niedawno z powodzeniem grała dwa poziomy wyżej), zaś Norwegia przegrała z Danią 3:44. W grupie południowej Bułgaria rozgromiła Serbię 71:7, z kolei Turcja, która awansowała na ten poziom, pokonała Andorę 38:12. 
•  Kolejne spotkanie międzypaństwowe w Łodzi rozegrała reprezentacja Polski w rugby league. Tym razem rywalami naszej trzynastki byli Szwedzi. Polacy grali bez swoich „Australijczyków” i przegrali podobno 16:50. „Podobno”, bo doszperanie się do tego wyniku było łatwe (znalazłem go w notce na facebookowym profilu owych „Australijczyków”, tam też informacja o tym, że na rezultacie miały mocno zaważyć trzy kontuzje zaraz na początku spotkania).

Zapowiedzi
  Kolejny weekend (podobnie jak dwa następne) będzie stać pod znakiem fazy pucharowej Pucharu Świata. W grze pozostało osiem drużyn i tutaj każdy może wygrać z każdym. Emocji na pewno brakować nie będzie. Warto będzie obejrzeć każdy mecz. Chyba najwięcej uwagi przyciągną starcia Japonii z Afryką Południową (tu faworytem są Afrykańczycy, ale przecież Japończycy to gospodarze) i Nowej Zelandii z Irlandią (rok temu oglądaliśmy świetny mecz w Dublinie, ale czy to jest ta sama Irlandia, co wtedy?). Komplet spotkań ćwierćfinałowych (godziny czasu polskiego, kanał telewizyjny z transmisją na żywo):
sobota, 9:15, Anglia – Australia (Polsat Sport),
– sobota, 12:15, Nowa Zelandia – Irlandia (Polsat Sport Extra),
– niedziela, 9:15, Walia – Francja (Polsat Sport Extra),
– niedziela, 12:15, Japonia – Afryka Południowa (Polsat Sport Extra).
  Grać będzie także nasza Ekstraliga (ostatni raz przed dłuższą przerwą na turniej siódemek i mecz reprezentacji z Niemcami). W siódmej kolejce Polsat Sport Fight będzie transmitować mecz z Krakowa, gdzie Juvenia podejmie mistrzów z Sopotu (niedziela, godzina 14:35). Przed sezonem nikt na Juvenię by nie stawiał, jednak dziś drużyna jest trzecia w tabeli. Co prawda w rundzie jesiennej pozostały jej tylko mecze z medalistami z poprzedniego sezonu, ale w dotychczasowych spotkaniach pokazała się ze świetnej strony i skreślać jej nie można. W innych spotkaniach Skra Warszawa gości Arkę Gdynia (faworytami są gospodarze, którzy pragną drugiego zwycięstwa w sezonie), Budowlani Lublin zagrają z Pogonią Siedlce (tu dla odmiany można stawiać na gości), a Orkan Sochaczew zagra z Rugby Łódź – i tutaj także powinno być bardzo ciekawie. Orkan gra ambitnie, ładnie pokazał się w Sopocie, ale Łódź jest dotąd niepokonana i straszliwie skuteczna. Ten sezon jest bardzo ciekawy i tylko porażki niepokonanych brakuje, aby stał się jeszcze ciekawszy. Będzie grać też II liga.
  Ósmą kolejkę Top 14 zacznie i skończy mocne uderzenie. Na początek w sobotę Montpellier podejmie mistrzów z Tuluzy. Na koniec w niedzielę niepokonany dotąd Lyon zagra z wicemistrzami z Clermont. Ciekawie też powinno być w Brive, gdzie beniaminek, opromieniony domowymi sukcesami z ligowymi potęgami, podejmie wiceliderów z Bordeaux.
  Po trzech rozegranych kolejkach tydzień odpoczynku będą mieli gracze ligi Pro14, natomiast zainaugurują rozgrywki drużyny angielskiej Premiership. W pierwszej kolejce m.in. świetnie zapowiadające się starcia Exeter Chiefs z Harlequins i obrońców tytułu Saracens z Northampton Saints. Beniaminkowie z London Irish zagrają w Coventry przeciwko Wasps.
  Trzeci weekend rozgrywek Rugby Europe International Championships, ponownie na trzecim (Conference 1) i czwartym (Conference 2) poziomie. Odbędą się mecze: Luksemburg – Czechy, Cypr – Chorwacja, Słowenia Izrael i Serbia – Turcja.
  W młodzieżowych rozgrywkach w Polsce głównym wydarzeniem będzie drugi turniej siódemek dziewcząt U16 rozgrywany w Sopocie.
  Trzecie kolejne spotkanie w Łodzi rozegra polska reprezentacja w rugby league – jej przeciwnikiem będzie Norwegia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz