czwartek, 10 października 2019

Puchar Świata a prognozy pogody

Ostatnie już śródtygodniowe wydanie „szponów” z okazji Pucharu Świata – przed nami już tylko mecze w weekendy, co pozwoli wrócić do rutyny. A cztery mecze z wtorku i środy skończyły się zgodnie z oczekiwaniami. Jedyny, w którym mieliśmy prawdziwe emocje, to ten pomiędzy Walią i Fidżi. Fidżijczycy z przytupem skończyli udział w Pucharze i po raz drugi podczas tego turnieju postraszyli faworyzowanych rywali. A i tak ich występ znalazł się w cieniu prognozy pogody i odwołania dwóch spotkań zaplanowanych na weekend z powodu nadchodzącego nad Japonię tajfunu.

Puchar Świata
•  Afryka Południowa – Kanada 66:7. Bardzo jednostronny mecz. Zawodnicy Afryki Południowej jako pierwsi zakończyli fazę grupową i zrobili to z mocnym uderzeniem. Nie dali Kanadzie żadnych szans i zagwarantowali sobie awans do fazy play-off (który wcześniej zagrożony był tylko matematycznie). 5 przyłożeń w ciągu 20 pierwszych minut nie tylko rozstrzygnęło mecz, ale i pokazało siłę graczy z południowej półkuli. Potem dołożyli jeszcze kolejne pięć. Trzy (i to w ciągu zaledwie jedenastu minut) zdobył łącznik młyna Cobus Reinach. Kanadyjczycy mieli dwie szanse na przyłożenie, z czego wykorzystali drugą, na początku drugiej połowy. Sposób zmarnowania pierwszej, z końca pierwszej połowy, przywodzi na myśl niedawny przypadek Włochów. Josh Larsen zaatakował przeciwnika w przegrupowaniu pod polem punktowym rywali barkiem w szyję, i to gracze z Afryki Południowej dostali rzut karny, a winowajca – czerwoną kartkę.
  Argentyna – Stany Zjednoczone 47:17. Faworytem spotkania była oczywiście Argentyna. Co prawda już przed tym meczem straciła szanse na awans do ćwierćfinałów, co pewnie wpłynęło na motywację jej reprezentantów, ale porażka mogłaby odebrać jej trzecie miejsce w grupie, gwarantujące awans do kolejnego Pucharu Świata. Spotkanie zaczęło się dość nieoczekiwanie wyrównanie. Owszem, Argentyna przełamywała linie obronne Amerykanów w nieco bardziej finezyjny sposób, niż czynili do gracze z Ameryki Północnej, ale mimo to długo utrzymywał się wynik 0:0, a Amerykanie też podchodzili pod pole punktowe Argentyńczyków i niewiele im brakło do zdobycia przyłożenia. Wynik został otwarty dopiero w 18. minucie. Argentyńczycy w pierwszej połowie zdobyli trzy przyłożenia, w drugiej dołożyli cztery, ale choć Amerykanie w obronie nie potrafili się oprzeć mocniejszemu rywalowi, to całkiem ładnie pokazali się w ataku kilkakrotnie zagrozili Argentynie i zdobyli trzy przyłożenia. Dla Argentyńczyków był to ostatni mecz w Pucharze Świata wracają do domu zapewne znacznie wcześniej, niż zamierzali.
  Szkocja – Rosja 61:0. Mecz bez wielkiej historii. Szkoci potrzebowali wysokiego zwycięstwa i je osiągnęli, na dodatek oszczędzając podstawowych graczy przed trudnym meczem z Japonią. W tej sytuacji wynik pokazuje dobitnie przepaść jaka dzieli drużyny z najwyższej półki i te z drugiego europejskiego szczebla. Rosjanie w gruncie rzeczy w tym meczu nie istnieli, ani razu nie zagrozili przeciwnikom. Wart odnotowania jest hat-trick przyłożeń łącznika młynu George'a Horne'a oraz chyba rekordowe na tych mistrzostwach 26 punktów łącznika ataku Adama Hastingsa (8 podwyższeń – spudłował tylko raz i 2 przyłożenia). Kto jest faworytem w meczu Szkocji z Japonią? Ten mecz daje wskazanie na Szkotów...
  Walia – Fidżi 29:17. Najciekawszy mecz z ostatnich dwóch dni, mimo że nie miał wielkiej stawki. Owszem, porażka zapewne zepchnęłaby Walię z pierwszego miejsca w grupie, ale nie zagroziłoby to jej awansowi do ćwierćfinału. Z kolei zwycięstwo Fidżi umocniłoby tę drużynę na trzecim miejscu w grupie, ale utrata przez nią tej lokaty w tym momencie jest niezbyt prawdopodobna. Choć faworytem była Walia i ostatecznie zwyciężyła, Fidżi poważnie jej zagroziło. Po piorunującym początku meczu to zawodnicy z Pacyfiku prowadzili 10:0 (dwa przyłożenia w ciągu paru minut, na dodatek żółta kartka dla Walijczyka). Przed przerwą grająca w przewadze przez 20 minut Walia wyszła na prowadzenie 14:10, ale po przerwie ponownie prowadzenie objęli Fidżijczycy (17:14 po karnym przyłożeniu). Później punkty zdobywała już tylko Walia, ale Fidżi pozostawiło po sobie świetne wrażenie. To było widowiskowe, szybkie spotkanie. O poziomie zaciętości meczu mogą świadczyć aż cztery żółte kartki, jakie pokazał graczom Jérôme Garcès. TMO było rozgrzane do czerwoności, zwłaszcza w pierwszej połowie. Trzy przyłożenia w tym meczu zdobył walijski skrzydłowy Josh Adams. Fidżi może wracać do domu z podniesioną głową – co prawda odnieśli tylko jedno zwycięstwo i przegrali z Urugwajem, ale postraszyli dwie wielkie ekipy. Może też być niemal pewne trzeciego miejsca w grupie, podobnie jak Walia pierwszego.
  Fidżi na tych mistrzostwach pokazało, że obecnie jest wraz z Japonią drużyną, której najbliżej, aby zagrozić zespołom z najwyższej rugbowej półki. A przecież im bardziej wyrównany poziom, tym ciekawiej. Cóż, może by pomyśleć na przykład o włączeniu obu tych ekip do The Rugby Championship? Choć pewnie szans wielkich na to nie ma – wszak SANZAAR właśnie wyeliminował z klubowych rozgrywek Super Rugby japońską drużynę Sunwolves, a włączeniu drużyny z wysp Pacyfiku opiera się już któryś rok z rzędu...
  Cały tydzień śledziliśmy prognozy pogody z powodu zbliżającego się nad Japonię tajfunu Hagibis. I stało się. W czwartek ogłoszono, że dwa zaplanowane na sobotę mecze nie odbędą się. W obu, zgodnie z zasadami RWC, zostanie odnotowany wynik 0:0 i po dwa punkty za remis dla każdej z drużyn. Nie dojdzie do starcia gigantów – Francji i Anglii w grupie C. Obie drużyny miały już jednak zapewniony awans i odwołanie meczu decyduje tylko o tym, że to Anglicy wyjdą z pierwszego miejsca. Z kolei w grupie B odwołano mecz Nowej Zelandii z Włochami. Tu również to prawdopodobnie nie zmienia kolejności w grupie, ponieważ Włosi mieli niewielkie szanse na zwycięstwo z obrońcami tytułu. Mieli jednak wciąż szansę na awans i nie dziwi, że są rozgoryczeni takim obrotem wydarzeń. Zwłaszcza, że skoro mecz odwołuje się z dwudniowym wyprzedzeniem, można było pomyśleć po prostu o ich przeniesieniu w spokojniejszy kąt Japonii. Nawet jeśli na mecz nie dotarliby kibice, sprawa rozstrzygnęłaby się w sportowej walce, a nie w taki smutny sposób.
  W kwestii awansu przez te trzy dni tak naprawdę niewiele zmieniły – zwyciężali faworyci, więc spełniały się przewidywania, które można było snuć w poniedziałek. Do Anglii i Francji jako pewnych ćwierćfinalistów dołączyły Walia i Australia, a po odwołaniu meczu w grupie B także Nowa Zelandia i Australia. Jedynie A wciąż trzy drużyny mają realne szanse na awans: czekamy na mecz Japonii ze Szkocją, a Irlandia może zapewnić sobie awans w meczu z Samoa. Można też z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć skład dwóch par ćwierćfinałowych: Anglia powinna zagrać przeciwko Australii, a Walia z Francją.

Zapowiedzi
  Zapowiedzi na najbliższy weekend, jak zwykle, w tekście poniedziałkowym. Choć skreślić z nich trzeba dwa wspomniane wyżej sobotnie mecze, a i co do niedzielnych nie ma chyba 100% pewności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz