Stosunkowo rzadko w świecie rugby tyle gra się poza weekendami. A właściwie praktycznie tylko w czasie Pucharu Świata. Z tej okazji dodatkowa piątkowa edycja „szponów” – o tym, co działo nam się w Japonii przez pierwsze cztery dni tygodnia. W tym okresie do gry włączyli się Walijczycy, którzy zagrali bardzo ładne spotkanie z Gruzją, mieliśmy niespodziankę w postaci porażki Fidżi z Urugwajem, też wciąż sporo mówi się o spotkaniach z ostatniego weekendu. A za nami w sumie już jedna czwarta zaplanowanych w Japonii spotkań.
Puchar Świata
• Walia – Gruzja 43:14. Tydzień zaczął się przyjemnie –
zawodnicy Walii i Gruzji dostarczyli widzom bardzo miłego dla oka
widowiska. Walijczycy przystąpili do gry jako ostatni z kandydatów do medali do walki. Zdecydowanie wygrali, a zwycięstwo z punktem bonusowym zapewnili sobie już w pierwszej połowie, w której wykorzystali błędy obrony gruzińskiej i po efektownych, szybkich akcjach zdobyli cztery przyłożenia. Gruzini walczyli
jednak ambitnie do końca i druga połowa była bardziej wyrównana. Obie drużyny zdobyły w niej po dwa przyłożenia, nikt nie odpuszczał. Z ciekawostek, w swoim pierwszym kopie na bramkę w tych mistrzostwach, Dan Biggar trafił w słupek, mimo że miał najłatwiejszą z możliwych pozycji (próba podwyższenia na wprost bramki).
• Rosja – Samoa 9:34. Rosjanie długo w tym meczu utrzymywali wynik na kontakcie. Schodząc na przerwę prowadzili 6:5, na początku drugiej połowy po pięknym drop golu Kusznariewa przegrywali tylko 9:10. Jednak byli drużyną wyraźnie słabszą od rywali i w drugiej połowie Samoa wreszcie odjechała rywalom. O różnicy klas świadczy najlepiej niewykorzystanie przez Rosjan okresu pod koniec pierwszej połowy, gdy grali z przewagą dwóch zawodników, i – z drugiej strony – 14 punktów dla Samoańczyków w drugiej połowie, gdy to jeden z Rosjan został odesłany z boiska z żółtą kartką. Innym przykładem może być akcja Dorofiejewa z pierwszej połowy, gdy pięknie znalazł lukę w obronie drużyny Samoa i uzyskał sporo przestrzeni, ale gdy wreszcie został zaszarżowany nie oddał piłki nadbiegającym partnerom, ale przytrzymał ją na ziemi, podczas gdy Samoa na nowo zorganizowała obronę. Rosja odniosła drugą porażkę, a ponieważ przed nią starcia z Irlandią i Szkocją, najprawdopodobniej wróci z Pucharu Świata z zerowym dorobkiem punktowym.
• Fidżi – Urugwaj 27:30. Piękną kartę w historii swego rugby zapisali gracze Urugwaju. Jedyna drużyna z amatorami w składzie stanęła na przeciwko ekipie Fidżi, która ma przecież ambicje być uznaną za jedną z najlepszych drużyn na świecie (na starcie Pucharu była w rankingu WR na dziewiątym miejscu, a tak niedawno przecież pokonała Francję). Cztery
lata temu te drużyny także spotkały się w Pucharze Świata, wtedy Fidżijczycy odnieśli 32-punktowe zwycięstwo. Teraz początek meczu wydawał się układać po myśli graczy z Oceanii, zdobyli przyłożenie, Urugwajczycy co prawda odpowiedzieli, ale Fidżijczycy powtórzyli i w dwudziestej minucie było 12:7. A potem okazało się, że przyłożenie Urugwajczyków nie było przypadkowe – przez kolejne dwadzieścia minut punktowali tylko oni i na przerwę schodzili prowadząc 24:12. Co prawda w drugiej połowie Fidżi goniło, zdobyło trzy przyłożenia, ale dwa rzuty karne Urugwaju wystarczyły aby odnieść zwycięstwo. Fidżi uzyskało do tabeli dwa punkty bonusowe, ale przecież to miała być drużyna, która zagrozi faworytom w grupie, a nie ulegnie outsiderowi. Na pewno wpływ na wynik miała fatalna skuteczność Fidżijczyków w kopach na bramkę – z sześciu prób tylko jedna była udana, tymczasem Felipe Berchesi z Urugwaju wykorzystał wszystkie swoje sześć kopów, zdobywając w ten sposób 15 punktów.
• Włochy – Kanada 48:7. Jest już praktycznie pewne, że gracze z Italii zapewnili sobie udział w kolejnym Pucharze Świata. Od początku przeważali i choć rywale zza Atlantyku ambitnie walczyli, kilka razy byli bliscy zdobycia punktów, to ostatecznie na siedem przyłożeń Włochów (w tym jedno karne) zdołali odpowiedzieć tylko jednym. Jednak wielkie brawa dla pokonanych za ambicję. Włosi nie pokazali jednak nic, co pozwoliłoby przypuszczać, że będą w stanie powalczyć o coś więcej niż trzecie miejsce w grupie.
• Anglia – Stany Zjednoczone 45:7. Anglia nie dała żadnych szans drugiej drużynie z Ameryki Północnej. Spokojnie budowała przewagę, a Amerykanie nie potrafili poważnie jej zagrozić. Ciekawiej było dopiero w ostatnich 10 minutach, gdy gracze z USA postawili wszystko na jedną kartę i w ostatniej akcji meczu (po szalonej akcji, w której wielokrotnie gracze obu drużyn tracili piłkę) zdobyli honorowe przyłożenie. Grali zresztą wtedy w czternastkę po pierwszej czerwonej kartce w turnieju (za bezpardonowy atak Johna Quilla na głowę Owena Farrella – swoją drogą wyjątkowo bezsensowny, bo Farrell chwilę wcześniej wypuścił piłkę do przodu), chwilę po niej z kolei sędzia zatrzymał atak Anglików, który dałby im kolejne pięć punktów – z powodu kontuzji jednego z jankesów. Poza ambicją w ostatnich minutach Amerykanie nie zaprezentowali wiele więcej. Dla Anglików najważniejsze jest wysokie zwycięstwo i bonusowy punkt, bo w tej grupie może on mieć znaczenie. Na uwagę zasługuje też 15 punktów George'a Forda, który zaliczył pięć podwyższeń i pierwsze przyłożenie w meczu.
• Nie
milkną echa starcia gigantów z ostatniego weekendu. Wiele się mówi o
tym, że Nowa Zelandia potwierdziła swoją pozycję jako główny kandydat
do złotego medalu, choć nikt nie odbiera szans także pokonanej w tym
meczu Afryce Południowej. Jednak wiele też mówi się o tym, że drużyna
południowoafrykańska mogła być pokrzywdzona przez decyzje francuskiego
arbitra Jérôme'a Garcèsa.
• Błąd, który najprawdopodobniej odmienił bieg spotkania, zdarzył się sędziemu Benowi O'Keeffe'owi w meczu Australia – Fidżi: Australiczyk Reece Hodge zaatakował barkiem głowę najlepszego dotąd na boisku zawodnika Fidżijczyków, Peceli Yato, bez jakiejkolwiek intencji zamknięcia szarży (boli od samego patrzenia: https://www.youtube.com/watch?v=A82rxbARSmo). Australijczyk nie został na boisku w żaden sposób ukarany, Yato musiał zejść z boiska, a świetny dotąd obraz gry Fidżi od tego momentu się zmienił. Komitet dyscyplinarny WR uznał, że był to atak zasługujący na czerwoną kartkę i zawiesił Hodge'a na trzy tygodnie. Będzie mógł wrócić do gry na mecze fazy pucharowej imprezy. Szczerze mówiąc, bardziej sprawiedliwie byłoby, gdyby kazali Australijczykom grać w czternastkę przez godzinę ćwierćfinału...
• Komentarze pod adresem sędziowania dotyczą też trzeciego sobotniego meczu, pomiędzy Francuzami i Argentyńczykami. Tutaj dostaje się trójce sędziowskiej za ignorowanie ewidentnego łamania przez Francuzów linii spalonego podczas przegrupowań Argentyńczyków.
• World Rugby wydała we wtorek oświadczenie, z
którego wynika, że nie jest usatysfakcjonowana poziomem sędziowania i
liczy na jego poprawę w czasie Pucharu – to bardzo wymowny gest zaledwie parę dni po rozpoczęciu imprezy.
• Skład Japończyków w meczu otwarcia (a także wiele innych składów ekip) ponownie dodał ognia do dyskusji nad regułami przyznawania zawodnikom urodzonym w jednym kraju prawa do reprezentowania innego. W tym momencie reguła jest bardzo liberalna, wystarczą trzy lata ciągłej gry w nowym kraju. Wkrótce zastąpiona zostanie nieco ostrzejszą (będzie wymagane pięć lat), ale skala zjawiska na obecnym Pucharze Świata wielu każe się zastanowić, czy to nie za mało.
• Poniedziałkowy mecz był ostatnim meczem pierwszej rundy fazy grupowej. World Rugby wybrało pięć najbardziej „epickich momentów” (po co tak podniosła nazwa, czemu nie po prostu pięć najciekawszych przyłożeń?) i zebrało je w sympatycznym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=Za6ztsmnOnA.
Zapowiedzi
• A zapowiedzi na ten weekend już były – w poniedziałek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz