poniedziałek, 9 grudnia 2019

Sukces młodej Juvenii w Dubaju

Wydarzenia w siódemkach, przynajmniej z naszej perspektywy (a już szczególnie z krakowskiej) przyćmiły europejskie puchary, choć w tych nie brakło znakomitych widowisk. I nie chodzi tu o potknięcia męskiej reprezentacji Fidżi czy żeńskiej Nowej Zelandii, ale o świetny występ młodzieżowej drużyny Juvenii Kraków, która grała w towarzystwie tych potęg. Młodzi gracze z Małopolski zaliczyli piękną przygodę i fantastyczny sukces, oby procentował w przyszłości.

World Rugby Sevens Series + Dubai Sevens
•  Wielkie święto rugby w Dubaju rozpoczęło na dobre światowy sezon siódemkowy. Co prawda kobiety rozegrały już jeden turniej World Rugby Sevens Series, ale minęło od tego czasu sporo czasu, więc można uznać, że rozgrywki na dobre zaczęły się w ten weekend. W Dubaju grały zarówno kobiety, jak i mężczyźni, a oprócz reprezentacji kilkaset innych drużyn w bodaj 15 kategoriach.
•  Choć z Dubaju autor wyglądał wieści przede wszystkim o występach Juvenii, to uwagę większości fanów rugby przyciągały oczywiście rozgrywki światowej elity. A pierwszy turniej najlepszych męskich siódemkowych reprezentacji zaczął się od sporej sensacji – obrońcy tytułu i zarazem mistrzowie olimpijscy, ekipa Fidżi, co prawda w całym turnieju przegrała tylko jeden mecz (w fazie grupowej z Argentyną), ale ta jedna jedyna porażka zadecydowała o tym, że nie awansowała do ćwierćfinału i zajęła w turnieju dopiero dziewiąte miejsce. Taka wpadka nie zdarzyła im się od ponad dwóch lat (ostatni raz w sezonie 2016/17), w Dubaju zaś jeszcze nigdy. Z kolei w ćwierćfinale odpadli Amerykanie, którzy w poprzednim sezonie we wszystkich turniejach meldowali się w najlepszej czwórce. Wygrała Afryka Południowa, która w finale nie pozwoliła na zdobycie ani jednego punktu Nowej Zelandii. Na trzecim miejscu Anglia (dobry występ europejskiej drużyny, która w półfinale prowadziła wyrównaną grę z Nowozelandczykami), a na czwartym Samoa (zawsze mocna w siódemkach, ale teraz ich sukces jest tym cenniejszy, że w kraju mają kłopoty).
•  Wśród kobiet sensacji nie mieliśmy, niespodzianką zapachniało tylko w fazie grupowej, gdy Francuzki pokonały najlepszą kobiecą siódemkę świata – Nowozelandki. Ostatecznie jednak to Nowa Zelandia sięgnęła po zwycięstwo w turnieju, a Francja odpadła w ćwierćfinale z Kanadą. W pierwszej czwórce ten sam skład, który dominował w poprzednim sezonie: za Nową Zelandią Kanada, dalej Stany Zjednoczone i Australia.
•  A gdy reprezentacja Fidżi schodziła z głównej płyty The Sevens po wygranym meczu o dziewiąte miejsce, minęli się z nimi zajmujący ich miejsce na boisku młodzi gracze Juvenii Kraków. Odnieśli w Dubaju wielki sukces, bo w swojej kategorii wiekowej (U19) dotarli aż do finału, rozgrywanego właśnie na głównym stadionie kompleksu przed tysiącami widzów. Los sprawił, że przez trzy dni zmagań spotykali się wyłącznie z drużynami z Afryki Południowej. Na sześć spotkań wygrali cztery – ponieśli skromną porażkę na starcie przeciwko drużynie Central SA, a potem już w drodze do finału byli nie do zatrzymania. W ćwierćfinale zrewanżowali się Central SA, w półfinale po małym thrillerze pokonali North West Barbarians, a pokonani zostali dopiero w finale przez Peregrines, która na tym turnieju nie miała sobie równych. Juvenia co prawda świetnie finał zaczęła i do przerwy prowadziła 14:0, ostatecznie jednak przegrała 14:22. Dla młodych zawodników Juvenii (którzy przecież już stanowią bardzo ważny element seniorskiej drużyny klubu, a część z nich dostała szanse także w seniorskiej reprezentacji narodowej) to na pewno było jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, a znakomity rezultat (wszak wszyscy przeciwnicy pochodzili z kraju zaliczanego do światowej czołówki rugby) na pewno da impuls do dalszego rozwoju zawodników. Wyjątkowe wrażenie zrobił Artur Bryl, który nie tylko z reguły skutecznie kopał na słupy (choćby i spod bocznych linii), ale zdobył też sporo przyłożeń i świetnie sprawdzał się na pozycji łącznika młyna; pewnie pokazywał się i w ataku, i w obronie Michał Jurczyński, znakomite zagrania mieli Jakub Rapacz i Marcin Morus, zresztą... naprawdę trudno kogoś specjalnie wyróżniać, cała drużyna dawała z siebie wszystko, każdy na boisku zostawił siły i serce. Juvenia zresztą daje przykład wielu innym polskim klubom nie tylko szkoleniem swojej młodzieży (trudno znaleźć wystarczające słowa uznania dla człowieka, który za tym stoi, Łukasza Kościelniaka) i stwarzaniem im szans na walkę z najlepszymi na świecie, ale także robi świetną robotę poza boiskiem. Transmisje z wszystkich spotkań (choć przekaz komórkowy niestety był słaby i zdecydowanie lepiej oglądało się je z godzinnym opóźnieniem, gdy już wszystkie pakiety dotarły na swoje miejsce na serwerze), dużo innych materiałów video, zdjęcia, codzienne relacje na stronie www. To wszystko przyciąga kibiców i buduje atmosferę wokół drużyny.

Champions Cup
•  Największą uwagę w trzeciej kolejce przyciągnęło starcie dwóch drużyn, które dominują w swoich ligach: lider Premiership, Northampton Saints, podejmował niepokonany jeszcze w tym sezonie irlandzki Leinster. Od pierwszej akcji meczu oglądaliśmy znakomite widowisko, pełne przyłożeń. W pierwszej połowie drużyny zmieniały się na prowadzeniu, a na przerwę Saints schodzili przegrywając tylko trzema punktami. Jednak druga połowa należała tylko do Leinsteru. Zaczęli od bardzo mocnego uderzenia – w ciągu pięciu minut zdobyli dwa przyłożenia i zwiększyli przewagę do 15 punktów. W końcówce dołożyli jeszcze dwa przyłożenia (łącznie zdobyli ich w meczu siedem) i ostatecznie wygrali 43:16. Biorąc pod uwagę, że grali liderzy dwóch wielkich lig, różnica klas zaskakuje. W drugim meczu tej grupy inna świetnie radząca sobie w tym sezonie drużyna, lider Top 14 – Lyon, odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Champions Cup nie dając żadnych szans włoskiemu Benettonowi. Francuzi wygrali 28:0 po czterech przyłożeniach. Na czele grupy oczywiście Leinster z pięcioma punktami przewagi nad Northampton i dziewięcioma nad Lyonem.
•  Zacięty mecz stoczyli liczący na pierwsze swoje zwycięstwo w drugiej grupie La Rochelle z Glasgow Warriors. Francuzi przeważali w pierwszej połowie – tuż przed jej końcem prowadzili 18:6, ale w ostatniej akcji gracze z Glasgow zdobyli kontaktowe przyłożenie i było już 18:13. W drugiej połowie dzięki karnym Francuzi przez pewien czas jeszcze prowadzili, ale na kwadrans przed końcem zrobiło się 24:27. I choć La Rochelle próbowało odwrócić losy spotkania, wyniku już nie zmieniło. Trzecie kolejne zwycięstwo odnieśli natomiast Exeter Chiefs. Grali w Manchesterze przeciwko innej angielskiej drużynie, Sale Sharks i emocji w tym meczu nie brakowało. Exeter znakomicie zaczął – wielki udział w dwóch przyłożeniach zdobytych w odstępie kilkudziesięciu sekund miał szkocki obrońca Stuart Hogg. W ciągu pierwszego pół godziny obejrzeliśmy aż pięć przyłożeń (w tym jedno karne), a Exeter prowadził 22:13. Gospodarze jednak się nie poddawali, mieli kilka świetnych szans na przyłożenie, ale wykorzystali tylko jedną (dwie zmarnowane w ostatniej chwili, w tym jedną naprawdę piękną zespołową akcję, po której Marland Yarde wypuścił piłkę z rąk już wtaczając się na pole punktowe) i ostatecznie przegrali 20:22. Exeter po raz pierwszy wygrał bez punktu bonusowego, ale i tak ma sześć punktów przewagi nad Glasgow Warriors i osiem nad Sale. Na dnie tabeli La Rochelle z zaledwie jednym punktem.
•  W trzeciej grupie odbyło się chyba najbardziej zacięte i emocjonujące spotkanie kolejki: świetnie prezentujący się w tym sezonie Ulster podejmował londyńskich Harlequins. Do przerwy mieliśmy remis 10:10. Po przerwie Ulster wyszedł na prowadzenie 15:10, ale dwa kolejne przyłożenia zdobyli Harlequins i prowadzili 24:15. Co prawda parę minut później Ulster odpowiedział przyłożeniem i było już tylko 22:24, ale im bliżej było końca, tym bardziej się zdawało, że Harlequins odniosą zwycięstwo. Jednak na dwie minuty przed końcowym gwizdkiem Tevita Cavubati zaszarżował rywala bez piłki i John Cooney dostał szansę kopu z karnego z 40 metrów. Szansy nie zmarnował, Ulster przetrzymał piłkę przez ostatnią minutę i ostatecznie wygrał 25:24. W drugim meczu nadzieję na przełamanie mogło mieć angielskie Bath, które przed dużą część spotkania prowadziło wyrównaną walkę z Clermont. Jednak na kwadrans przed końcem goście z Francji zanotowali zabójcze siedem minut: zdobyli w tym okresie trzy przyłożenia z podwyższeniami – z wyniku 10:13 zrobiło się 10:34. Pod koniec meczu Bath zdobyło przyłożenie, ale przegrało 17:34. To już siódma porażka tego zespołu w ośmiu oficjalnych meczach tego sezonu. W tabeli grupy prowadzi z kompletem zwycięstw Ulster, ale tylko punkt mniej ma Clermont (Francuzi zdobyli trzy punkty bonusowe w trzech meczach, a Ulster ani jednego). Harlequins ma już sześć punktów straty do Clermont, a na dnie Bath z zaledwie dwoma punktami.
•  Starcie dwóch potęg zestawionych w czwartej grupie, irlandzkiego Munsteru i londyńskich Saracens, odbyło się pod znakiem ligowych kłopotów Saracenów. Ukarani odjęciem 35 punktów, znajdują się w tabeli Premiership daleko za resztą stawki i kluczowym celem w tym sezonie jest obrona przed spadkiem. Dlatego w Limerick zagrali bez swych największych gwiazd. Wygrał Munster 10:3, do ostatniej chwili drżąc o wynik. Druga połowa toczyła się w fatalnych warunkach atmosferycznych i odbiło się to na skuteczności obu drużyn, które nie zdobyły w tej części spotkania ani jednego punktu. Końcówka była jednak dramatyczna. Munster posiadało piłkę, ale dosłownie sekundę po upływie 80 minut Arno Botha biegnąc z piłką uderzył przedramieniem w szyję broniącego zawodnika Saracens. Chwilę potem Munsterczycy wyekspediowali piłkę w aut, trybuny zaczęły cieszyć się ze zwycięstwa, ale sędzia skorzystał z TMO, pokazał sprawcy czerwoną kartkę i przyznał Saracenom rzut karny. Londyńczycy wykopali piłkę w aut, ale Irlandczykom udało się wygrać formację przy wrzucie rywali i uratowali swoje zwycięstwo. W drugim meczu tej grupy, Ospreys – Racing 92, odwrotnie: gracz gospodarzy, obrońca Dan Evans, obejrzał czerwoną kartkę już w 37. sekundzie meczu (wyskoczył do wysoko zawieszonej piłki, a spadając wystawił nogę i kopnął w twarz skrzydłowego Racingu, Teddy'ego Thomasa). To oczywiście wpłynęło na przebieg gry (zwłaszcza przy dwóch kolejnych kartkach dla gospodarzy w pierwszej połowie, tym razem żółtych) i Ospreys przegrali 19:40. Jednak walczyli, nie dali się zdominować i zdobyli trzy przyłożenia. W grupie na czele Racing z 12 punktami, Munster z jednym oczkiem mniej, a Saracens na trzecim miejscu z dorobkiem 6 punktów. Ospreys na razie bez zdobyczy.
•  W piątej grupie w starciu dwóch ekip z południa Francji Tuluza pewnie pokonała Montpellier 23:9. W drugim meczu o swoje pierwsze zwycięstwo w tej edycji Pucharu postarał się angielski Gloucester, który podejmował Connacht. Po pierwszej połowie Anglicy przegrywali 7:10, ale w drugiej zbudowali znaczną przewagę. M.in. wykorzystali żółtą kartkę dla gracza irlandzkiej drużyny i zdobyli w tym czasie dwa przyłożenia. Gdy w końcówce meczu na ławkę kar odesłano z kolei Billy'ego Twelvetreesa (który na boisku pojawił się trzy minuty wcześniej), Irlandczycy byli bliscy powtórzenia tego osiągnięcia. Jednak pierwsze z przyłożeń sędzia zakwestionował po skorzystaniu z TMO, a drugie padło już po 80. minucie. Gloucester wygrał 26:17. W tabeli przewodzi Tuluza z kompletem zwycięstw, a pozostałe drużyny mają po jednym zwycięstwie.

Challenge Cup
•  Pucharowy weekend po raz trzeci „domowym” występem zaczął rosyjski Jenisej w pierwszej grupie i po raz trzeci przegrał. Został jednak pokonany najmniejszym stosunkiem punktów z dotychczasowych spotkań (12:28) i nie pozwolił francuskiemu Castres, jako jedynemu ze swoich przeciwników, na zdobycie punktu bonusowego za cztery przyłożenia. Sędzia pokazał sporo żółtych kartek, w 58. minucie doszło do niecodziennej sytuacji – na boisku pozostało zaledwie 11 graczy Castres (chwilę później Jenisej zdobył drugie ze swoich przyłożeń). W drugim spotkaniu tej grupy Worcester Warriors pokonali walijskich Dragons 34:28. Dla „Smoków” to i tak świetny wynik, bo ponad trzy czwarte meczu grali w osłabieniu. Utrzymali się też na pierwszym miejscu w tabeli grupy, ale ich przewaga nad Warriors i Castres jest bardzo skromna.
•  W drugiej grupie trzecie kolejne zwycięstwo odniósł francuski Tulon, który pokonał aż 37:17 beniaminka Premiership, London Irish. Sędzia pokazał w tym meczu dwie czerwone kartki, w odstępie dwóch minut zawodnikom obu drużyn. Druga drużyna francuska, Bajonna, podejmowała walijskich Scarlets i dla odmiany przegrała 11:19. Obie drużyny zdobyły po jednym przyłożeniu, ale skutecznością wykazał się walijski obrońca Leigh Halfpenny, który z kopów zdobył 14 punktów. W tabeli Tulon prowadzi przed Scarlets.
•  W trzeciej grupie Edynburg pokonał u siebie Wasps 31:20. Angielska drużyna pogrążona jest w kryzysie, wygrała w tym sezonie zaledwie dwa oficjalne spotkania – ze słabym francuskim Agen i w lidze ze znajdującym się w równie trudnej sytuacji Bath. Z kolei Agen, które skupia się raczej na obronie bytu w Top 14, zostało rozgromione przez Bordeaux aż 3:73. Goście, wiceliderzy Top 14, zdobyli 11 przyłożeń, z czego trzy z nich zaliczył skrzydłowy Geoffrey Cros. Bordeaux i Edynburg liderują w tabeli grupy, mając po 12 punktów. Wasps mają już siedem punktów straty i raczej nie powalczą o awans.
•  Pierwsze zwycięstwo w grupie czwartej odniosło włoskie Zebre, które pokonało francuskie Brive 27:24. Na kwadrans przed końcem Włosi prowadzili 24:3, ale niewiele brakło, aby zwycięstwo wymknęło im się z rąk – w ciągu kilkunastu minut Brive zdobyło trzy przyłożenia, jednak brakło czasu na kolejne punkty, które zmieniłyby końcowy rezultat. Z kolei Bristol Bears odnieśli trzecie zwycięstwo, pokonując 37:11 Stade Français. Paryska drużyna znajduje się na dnie tabeli Top 14 i musi skoncentrować się na obronie bytu ligowego, a z kolei Bristol świetnie sobie radzi w tym sezonie, więc wynik nie dziwi. W tabeli Bristol ma wyraźną przewagę nad resztą stawki (ma na koncie trzy zwycięstwa, i to wszystkie bonusowe, podczas gdy reszta odniosła tylko po jednym zwycięstwie) i pewnie zmierza po awans do ćwierćfinału.
•  Aż dziewięć przyłożeń dała sobie zaaplikować włoska drużyna Calvisano, odpowiadając zaledwie jednym. To już drugi taki bilans Włochów w pucharowym meczu wyjazdowym w tym sezonie – tym razem pokonali ich Leicester Tigers (było 59:7). Niemal tak samo imponująco jak Leicester zaprezentowali się Cardiff Blues, którzy zdobyli 8 przyłożeń w zwycięskim (54:22) meczu przeciwko francuskiemu Pau. Hat-trick przyłożeń zdobył w swoim debiucie w Cardiff skrzydłowy Josh Adams, a 22 punkty zaliczył łącznik ataku Jarrod Evenas (2 przyłożenia i 6 podwyższeń). W tabeli prowadzi z kompletem zwycięstw Leicester z trzema punktami przewagi nad Cardiff.

Drobne
•  Ogłoszono harmonogram tournée, w które British & Irish Lions wyruszą w 2021 do Afryki Południowej. Zaplanowano 8 spotkań pomiędzy 3 lipca i 7 sierpnia: najpierw pięć poniekąd rozgrzewkowych, m.in. z trzema drużynami Super Rugby, a następnie trzy spotkania, na które będzie czekać cały świat: przeciwko reprezentacji Afryki Południowej. Fani narzekają, że zaplanowano o dwa spotkania mniej niż w przypadku poprzednich podróży, szkoda też, że nie będzie spotkania z reprezentacją Namibii. Lwy ma poprowadzić Warren Gatland, który ma problem z angielską ligą – przed wyjazdem Lions mieli rozegrać mecz przeciwko Barbarians na Twickenham, ale jeśli Premiership nie przesunie swojego finału zaplanowanego na 24 czerwca, to się nie uda.
•  Ogłaszają się terminy także testów innych największych reprezentacji na rok 2020. Harmonogram ogłosili Australijczycy – w lipcu dwukrotnie podejmą Irlandczyków, w listopadzie w Europie zagrają z Irlandią, Francją i Anglią. Francuzi w listopadzie gościć będą nie tylko Australię, ale także Afrykę Południową i Gruzję. Dla Gruzinów będzie to fajny rok – zagrają towarzysko z dwoma drużynami z najwyższej światowej półki (już wcześniej ogłoszono, że pojadą do Afryki Południowej).
•  Koniec najgłośniejszego obecnie sporu w świecie rugby: Israel Folau i federacja australijska po rozprawie mediacyjnej wydali oświadczenie, z którego wynika, że strony zawarły porozumienie. Stwierdzono, że Folau nie zamierzał nikogo krzywdzić swoimi wypowiedziami, federacja przeprasza z kolei jego za krzywdy, jakie niezamierzenie jemu wyrządziła. Czyli wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak wyszło. Szczegółów porozumienia nie znamy, nie wiemy czy i ile federacja zapłaci swojej byłej gwieździe (która chwilę wcześniej jeszcze podniosła swoje roszczenia), ale wygląda na to, że ich drogi już się nie zejdą. Co będzie robił Folau po skończeniu całej odysei? Nie wiadomo. Kiedyś chodziły plotki o grze dla Tonga, o przejściu z powrotem do rugby league (w końcu od tego kodu zaczynał), a w piątek pojawiły się newsy, że ktoś oferował jego usługi południowoafrykańskim Bulls (którzy jednak nie chcą takiej chodzącej miny).
•  Najlepszy piłkarz Europy sezonu 2017/2018, Leone Nakarawa, niedawno został ukarany przez macierzysty klub, Racing 92. Wspominałem o tym zresztą w „szponach”: fidżyjski rugbysta wrócił po przerwie związanej z Pucharem Świata o dwa tygodnie później niż miał to uzgodnione z klubem. W ten weekend klub ogłosił, że zwalnia Nakarawę. Z oświadczenia klubu wynika, że na takie gwiazdorzenie nie ma zgody i jedyną gwiazdą jest cała drużyna (Au Racing, la seule star, c'est l'équipe...). Inna sprawa, że po Nakarawę już ustawia się kolejka. Chętnie zatrudnili by go Sale Sharks, przyjęliby go też z powrotem Glasgow Warriors.
•  Potwierdziły się przewidywania co do startu profesjonalnej ligi w Ameryce Południowej. Superliga Americana de Rugby ma rozpocząć rozgrywki w marcu. Każda z pięciu drużyn (znamy ich nazwy: Ceibos z Córdoby w Argentynie, Corinthians z São Paulo w Brazylii, Olimpia Lions z Asunción w Paragwaju, Peñarol z Montevideo w Urugwaju i Selknam z Santiago w Chile) rozegra mecz i rewanż z wszystkimi rywalami, a następnie cztery najlepsze rozegrają półfinały i finał. Najsłabsza drużyna zagra dwumecz z szóstą ekipą, która przyłączenie się do rozgrywek planuje dopiero na 2021: Cafeteros Pro z Medellín w Kolumbii. Natomiast rozgrywki Americas Rugby Championship przesunięto z początku roku na lipiec i sierpień.

Zapowiedzi
•  Przed nami pierwsza kolejka rundy rewanżowej w fazie grupowej europejskich pucharów. Zestaw par dokładnie taki sam jak w tym tygodniu, odwracają się tylko role gospodarzy. Dlatego z uwagą będziemy patrzyć na te same spotkania co w ten weekend: Leinster – Northampton Saints w grupie 1 Champions Cup, Saracens – Munster w grupie 4, a także na rewanże za najlepsze spotkania z ostatniej kolejki: Harlequins – Ulster i Glasgow Warriors – La Rochelle.
•  W sobotę skończyły się turnieje z cyklu World Rugby Sevens Series w Dubaju, a w piątek zaczynają się w Kapsztadzie. Te same drużyny (no, niemalże – zmieni się zapewne zaproszony na dwunastego team wśród kobiet), inny kontynent, 7,5 tys. km, 9 i pół godziny lotu. Transmisja jak zwykle na stronie World Rugby Sevens Series.
•  A w sobotę w Sopocie decydujące o awansie na mistrzostwa Europy U20 spotkanie z Czechami. Potrzebujemy zwycięstwa, o które może być trudno: Szwajcarzy, którzy z nami wygrali, zostali przez Czechów wysoko pokonani. W składzie na ten mecz pięciu spośród bohaterów przygody Juvenii w Dubaju: Bryl, Morus, Polakiewicz, Janeczko i Jurczyński.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz