Weekend zdominowali londyńscy Saracens. I ze względów sportowych, i pozasportowych. W ostatnim meczu grupowej fazy Champions Cup wyszarpali awans do ćwierćfinału w starciu z paryskim Racingiem 92 po świetnym widowisku. Ale to osiągnięcie przyćmiła wieść o ich degradacji z Premiership: na żądanie ligi nie przedstawili dokumentów potwierdzających, że w tym sezonie nie przekroczą limitu wynagrodzeń. To skandal, który mocno nadszarpnie reputacją nie tylko klubu, ale i całej angielskiej ligi.
Champions Cup
• W grupie 1 Northampton Saints, którzy byli już pewni drugiego miejsca, ale musieli walczyć o jak najlepszy dorobek punktowy aby awansować do ćwierćfinału (przypomnijmy: awansują trzy najlepsze drużyny z drugich miejsc, a grup jest pięć), stali przed trudnym zadaniem: ich rywalem był wicelider ligi francuskiej, Lyon. Ewentualna porażka awans odebrałaby awans „Świętym”. I po pierwszej połowie to Lyon prowadził 17:5. W drugiej połowie jednak Saints wzięli górę, na prowadzenie wyprowadził ich Cobus Reinach (odchodzący z klubu po tym sezonie) i ostatecznie wygrali 36:29 zapewniając sobie miejsce w ćwierćfinale. W drugim meczu pewny awansu Leinster podejmował włoski Benetton. Nieoczekiwanie, ponad pół godziny mieliśmy w tym meczu wynik 0:0, a do przerwy Irlandczycy punktowali tylko dwukrotnie z rzutów karnych. Wygrali jednak pewnie, nie pozwalając Włochom na zdobycie ani jednego punktu (18:0) i zapewnili sobie rozstawienie z numerem 1 w ćwierćfinałach.
• Glasgow Warriors zrobili wszystko, co mogli, aby zachować szansę na awans do ćwierćfinału: pokonali na wyjeździe Sale Sharks aż 45:7, a swój kamyczek do tego zwycięstwa w postaci przyłożenia dorzucił w swoim pierwszym meczu po powrocie do szkockiej drużyny (i to już po dwóch minutach gry) Leone Nakarawa. To zwycięstwo jednak nie wystarczyło do awansu, bo w ekipę wyprzedzili rzutem na taśmę Saracens w grupie 4. W drugim meczu Exeter Chiefs pokonali La Rochelle 33:14. Pierwsza połowa tego spotkania była wyrównana, a na każde przyłożenie Anglików Francuzi odpowiadali swoim. Jednak w drugiej połowie La Rochelle nie zdobyło już ani jednego punktu.
• W grupie 3 obejrzeliśmy spotkania dwóch drużyn, które miały awans zapewniony (na 100% – Clermont, niemal – Ulster) z dwoma angielskimi drużynami bez szans na ćwierćfinały. W obu wygrali faworyci, ale przebieg obu nie był jednostronny. W meczu Harlequins – Clermont już po pięciu minutach mieliśmy wynik 7:7. Potem przewagę zdobyli goście, ale na dwadzieścia minut przed końcem ich przewaga zmalała do 7 punktów. Harlequins do końca walczyli o remis, ostatecznie bez powodzenia: przegrali 19:26. Jednak niewątpliwie najlepszym graczem tego spotkania był jeden z londyńczyków, wyrastający na wielką gwiazdę młody wiązacz Alex Dombrandt, świetnie pokazał się też na pozycji łącznika ataku chyba jeszcze młodszy Brett Herron. Drugie spotkanie miało podobny przebieg: przez pewien czas wynik 7:7, potem faworyci, Ulster, zbudowali przewagę, jednak pod koniec meczu ich rywale, Bath, zredukowali ją do poziomu, który pozwalał im myśleć o zwycięstwie. Ulster jednak wygrał 22:15, a na pewno pomogła mu czerwona kartka, którą w końcówce obejrzał Ross Batty za atak barkiem w głowę Johna Cooney'a. Ulster dzięki temu zwycięstwu potwierdził swój awans i pierwszą pozycję tabeli drugich drużyn.
• W „grupie śmierci” owa „śmierć” dopadła irlandzki Munster (oraz skazywanych od początku na pożarcie Ospreys). W trzech poprzednich sezonach Irlandczycy dochodzili regularnie do półfinałów Champions Cup, ale najpierw drogę do finału zagrodzili im Saracens, potem Racing 92, a rok temu znowu Saracens. W tym roku obie te drużyny los postawił na drodze Munsteru już w fazei grupowej i ostatecznie obie Irlandczyków wyprzedziły. Co prawda ci w ostatnim spotkaniu pokonali walijskich Ospreys 33:6 (dwa przyłożenia CJ Standera, świetna gra Connora Murray'a), ale nie udało im się wyprzedzić Saracens w tabeli (zresztą, nawet drugie miejsce nie dałoby im awansu). Saracens w dzień po ogłoszeniu ich usunięcia z Premiership podejmowali w najciekawiej zapowiadającym się starciu kolejki paryski Racing 92. I świetnie zaczęli – po 13 minutach prowadzili 14:0, a punkty zdobyły największe gwiazdy klubu (przyłożenia Maro Itoje i Maku Vunipoli, podwyższenia Owena Farrella). Jednak potem do głosu doszedł Racing i przed przerwą wyszedł na prowadzenie 21:17. Wtedy doszło do sytuacji, która – jak się zdawało – zadecyduje o przebiegu meczu: Will Skelton dostał czerwoną kartkę za atak barkiem w głowę. Racing miał grać z przewagą przez pół spotkania, a na dodatek miał rzut karny. Teddy Iribaren jednak spudłował i chociaż na początku drugiej połowy zrehabilitował się fantastycznym kopem z połowy boiska, ta część spotkania należała do londyńczyków. Mimo osłabienia to oni mieli przewagę, wykazywali niesamowite zaangażowanie w ataku. Już w 50. minucie był remis 24:24, ale kolejne ataki Saracens i starania o czwarte przyłożenie nie dawały skutku. Dziesięć minut przed końcem Elliot Daly mógł dać londyńczykom prowadzenie, ale spudłował z karnego. Pięć minut później nie pomylił się Farrell i ostatecznie Saracens wygrali 27:24. Do pełni szczęścia brakło czwartego przyłożenia, bo chociaż zwycięstwo dało drugie miejsce w grupie, to awans mogło odebrać londyńczykom Gloucester z grupy 5.
• A Gloucester swojej szansy pogrążenia Saracens nie wykorzystało. Trzeba przyznać, zadanie czekało ich arcytrudne, bo musieli wygrać (wysoko albo z bonusem) nad Tuluzą, która dotąd wygrała wszystkie swoje mecze w grupie. Gloucester co prawda świetnie zaczęło – niesamowity Rees-Zammit zdobył przyłożenie już w trzeciej minucie. Gdy jednak tuż przed przerwą schodził z boiska z kontuzją kostki (o jego rokowaniach pisze dziś cała walijska prasa), jego zespół już przegrywał. W drugiej połowie Tuluzę wspomógł świetny obrońca Maxime Medard i ostatecznie gospodarze pokonali Gloucester 35:14. W drugim meczu, którego stawką było tylko trzecie miejsce w grupie, było bardzo ciekawie. Montpellier prowadziło po pół godzinie z Connacht 21:0, ale Irlandczycy zanotowali świetną końcówkę pierwszej połowy i po trzech przyłożeniach zdobytych w ciągu kilku minut doprowadzili do remisu. A zaraz na początku drugiej połowy wyszli na prowadzenie. Ostatecznie jednak kolejne dwa przyłożenia zdobyło Montpellier (decydujące w samej końcówce meczu) i wygrało 35:29.
• Znamy zatem komplet ćwierćfinalistów. Do drużyn pewnych awansu tydzień temu dołączyły Ulster, Northampton Saints i Saracens. Mamy zatem w kolejnej fazie po trzy drużyny francuskie i angielskie oraz dwie irlandzkie. Zestawienie par ćwierćfinałowych: Leinster – Saracens (absolutny hit, rewanż za finał sprzed roku), Exeter Chiefs – Northampton Saints, Tuluza – Ulster i Clermont – Racing 92. Dwie drużyny zakończyły rozgrywki z kompletem zwycięstw: Leinster i Tuluza, choć w rankingu przed tą ostatnią wspięli się Exeter Chiefs z jednym remisem na koncie.
• Swoją drogą, przebieg tegorocznej fazy grupowej jest niekiedy krytykowany. Część angielskich klubów nie zaangażowała się na poważnie w rozgrywki, zwłaszcza gdy już na półmetku ich szanse na awans mocno spadły. Dotąd taki problem mieliśmy głównie z klubami francuskimi w Challenge Cup. Być może rzeczywiście zmiana formuły rozgrywek jest niezbędna. W ćwierćfinałach kunktatorstwa jednak już nie powinniśmy zobaczyć.
Challenge Cup
• W Challenge Cup najwięcej niepewności mieliśmy w grupie 1. Można było spodziewać się, że awansują stąd dwie ekipy, ale szanse miały trzy, a żadna nie mogła być pewna. Walijscy Dragons dopełnili formalności i wygrali z bonusem z rosyjskim Jenisejem. Walijczycy wygrali 47:5, ale do przerwy mieli na koncie tylko dwa przyłożenia. Zapewnili sobie awans, a o tym, kto będzie drugim ćwierćfinalistą (i zwycięzcą grupy) decydowało spotkanie Worcester Warriors z Castres. Anglicy byli bliscy zwycięstwa, krótko po przerwie prowadzili już 27:12. Jednak potem już do końca punktowali Francuzi, którzy ostatecznie wygrali na wyjeździe 33:27 i zdobyli pierwsze miejsce w grupie. Niesamowity występ zaliczył łącznik młyna Castres, Rory Kockott, który zdobył 21 punktów (trzy przyłożenia i trzy podwyższenia), zaliczył asystę i drugą w drużynie ilość zdobytych metrów.
• Mecze w grupie 2 odbywały się jako ostatnie. Scarlets zajmowali pewne już wcześniej drugie miejsce w grupie, ale aby awansować musieli pokonać London Irish na wyjeździe z punktem bonusowym. Mecz zaczął się od przyłożenia Anglików, jednak Scarlets wyraźnie dominowali, zdobyli pięć przyłożeń i osiągnęli założony cel. W drugim meczu Tulon rozgromił Bajonnę 50:6, zdobywając aż osiem przyłożeń i pozostając jedyną drużyną z kompletem zwycięstw w fazie grupowej Challenge Cup.
• Dwa zwycięstwa faworytów do zera obejrzeliśmy w grupie 3. Bordeaux-Bègles potwierdziło swoje pewne już przed tą kolejką pierwsze miejsce i pokonało Wasps na wyjeździe 27:0. Z kolei Edynburg pokonał najsłabszą drużynę w grupie (i jedną z najsłabszych w całej pucharowej stawce – obok Jeniseja tylko oni nie zdobyli w rozgrywkach ani jednego punktu), francuski Agen 36:0. Tutaj błysnął skrzydłowy Darcy Graham, który zdobył aż cztery przyłożenia. Pewny awans do ćwierćfinałów obu zwycięzców, Bordeaux z pierwszego i Edynburga z drugiego miejsca.
• Dwa jakże różne spotkania w grupie 4. Pewni awansu Bristol Bears grali w Parmie przeciwko Zebre, których szanse na awans były czysto matematyczne. Pierwsze punkty w meczu padły pod koniec pierwszej połowy, gdy Zebre zdobyło przyłożenie z podwyższeniem. Wynik bardzo długo się nie zmieniał i wydawało się, że Zebre obronią drugie miejsce w grupie (nawet mimo gry od 63. minuty w czternastkę), jednak w ostatniej akcji meczu Bristol odpowiedział 7 punktami i spotkanie zakończyło się 7:7. W drugim spotkaniu zmierzyły się dwie francuskie drużyny bez szans na awans: Brive podejmowało Stade Français. Tu dla odmiany zobaczyliśmy aż dziewięć przyłożeń. Przez zdecydowaną większość meczu na prowadzeniu byli paryżanie (prowadzili 8:0, do przerwy 15:14, potem nawet 29:19), ale Brive nie odpuszczało i ostatecznie wygrało 33:29. To było już trzecie zwycięstwo Brive w trzecim meczu tych rywali w tym sezonie (dwa w Challenge Cup i jedno w Top 14). Brive dzięki temu znalazło się na drugim miejscu w grupie, jednak ze zbyt małym dorobkiem punktowym, aby awansować.
• W grupie 5 mało kto spodziewał się, aby Cardiff Blues mieli jakiekolwiek kłopoty z włoskim Calvisano i faktycznie: Walijczycy zaaplikowali rywalom aż 10 przyłożeń (hat-trick zaliczył łącznik młyna Lewis Jones). To powodowało, że w trudnej sytuacji było francuskie Pau, które aby utrzymać drugie miejsce w grupie musiało zwyciężyć niepokonanych dotąd w Challenge Cup Leicester Tigers. Cóż, Leicester wystąpił w tym meczu bez gwiazd, a Pau bardzo mocno zaczęło: już po kilku minutach prowadziło 14:0, a na koniec pierwszej połowy 24:7. W drugiej połowie punkty zdobywali już tylko Anglicy, ale Pau utrzymało prowadzenie i wygrało 24:17, dzięki temu o jeden punkt wyprzedzając w tabeli Cardiff Blues. Do awansu brakło jednak punktu bonusowego, bo dogonili je w międzygrupowej tabeli inni Walijczycy, Scarlets, i pokonali lepszym bilansem małych punktów.
• W ćwierćfinałach mamy trzy drużyny francuskie (z rozstawionym z jedynką Tulonem na czele), po dwie angielskie i walijskie oraz jedną szkocką. Skład par: Tulon – Scarlets (obie drużyny z grupy 2, w fazie grupowej dwukrotnie wygrali Francuzi), Bordeaux-Bègles – Edynburg, Bristol Bears – Dragons (spotkanie rywali zza miedzy, a raczej – z dwóch brzegów rzeki Severn; ich stadiony dzieli zaledwie 30 km) i Leicester Tigers – Castres (tu zmierzą się dwaj zwycięzcy grup). Żadna z tych ośmiu ekip jeszcze nigdy w historii nie wygrała tych rozgrywek (Tulon i Leicester mają za to na koncie bardziej prestiżowe trofeum, Champions Cup).
Drobne
• Kłopoty Saracens nie skończyły się. Kilka tygodni temu zostali ukarani ogromną grzywną i odjęciem 35 punktów w ligowej tabeli za przekroczenie salary cap
w trzech poprzednich sezonach, a w ubiegłym tygodniu otrzymali
ultimatum – muszą udowodnić, że w tym roku zmieszczą się w limicie płac.
Saracens nie pokazali swoich dokumentów finansowych i w efekcie w sobotę ogłoszono, że zostaną na koniec sezonu relegowani z Premiership na niższy poziom rozgrywek. Podobno limit wynoszący 7 mln funtów przekroczyli o około 2 mln. Cóż, trudno było się tego nie spodziewać – nie pozbyli
się najlepiej opłacanych graczy, a niemal pół sezonu już minęło; zresztą taki ruch był raczej niewykonalny, bo sprzedaż czy wypożyczenie
było nieprawdopodobne w sytuacji, gdy sezon trwa i budżety innych klubów
są domknięte, a w przypadku zerwania umów też
pojawiłyby się koszty wliczane do limitu...). Mamy do czynienia z największym skandalem w klubowym rugby w Europie – wszak chodzi o klub, który w ostatnich sezonach dominował i w kraju, i w Champions Cup. Co dalej? Trudno sobie wyobrazić, aby największe gwiazdy zostały w Saracens w rozgrywkach drugoligowych. Klub nie tylko przez co najmniej rok nie będzie grać w Premiership, ale na dodatek przez co najmniej dwa lata w Champions Cup (zgodnie z informacjami od organizatora nawet zdobycie w trofeum w tym roku nie pozwoli im na grę w pucharze za rok ponieważ nie będą już klubem Premiership – choć to nie wynika jednoznacznie z reguł kwalifikacji opublikowanych na stronie internetowej rozgrywek). Dodatkowo brak wymagających przeciwników będzie skutkować gorszym przygotowaniem zawodników i znakiem zapytania przy powołaniach do reprezentacji czy Lions. Straty marketingowe klubu i ligi aż trudno zliczyć...
• Co nie udało się przed rokiem Piotrowi Zeszutkowi (nie przebił się na testach do składu Harlequins), dokonały dwie dziewczyny z Posnanii: dwie zawodniczki tego klubu, Oxana Bunici i podpora naszej siódemkowej reprezentacji, Katarzyna Paszczyk, w ten weekend wybiegły na boisko w meczu kobiecego odpowiednika męskiej Premiership – Tyrrells Premier 15s. Włączono je do podstawowego składu Richmond FC w meczu 12. kolejki ligi przeciwko Gloucester-Harpury Women. Niestety, Richmond nie zdołał odnieść drugiego zwycięstwa w tym sezonie i przegrał 0:20 (cztery przyłożenia stracone w pierwszej połowie).
• Ogłoszono dwie zmiany na stanowiskach trenerów w naszej Ekstralidze. Z trenowania Orkana Sochaczew rezygnuje Michaił Czaczuła (wraca do Gruzji), a jego miejsce zajmie kapitan naszej reprezentacji Maciej Brażuk. Z kolei w Pogoni funkcję trenera objął (zresztą nie pierwszy raz) Andrzej Kozak, a Adrian Miałkowski pozostanie na stanowisku dyrektora klubu.
• Pojawił się także kalendarz rozgrywek Ekstraligi. Zaczynamy w tym roku wcześnie, bo już 7/8 marca. W pierwszej połowie marca mamy dwie kolejki (nie gramy jednak żadnego meczu przed spotkaniem z Holandią, a taki pomysł podobno się pojawiał). W kwietniu znowu dwie kolejki, a potem dwa weekendy reprezentacyjne (mecze przeciwko Litwie i Ukrainie). W maju pięć kolejnych weekendów bez przerw. Runda zasadnicza kończy się 31 maja, a tydzień później rozegrany będzie finał i mecz o trzecie miejsce.
• Trzy „celtyckie” nacje ogłosiły składy reprezentacji na Puchar 6 Narodów. W 38-osobowym składzie Szkocji mamy sześciu graczy bez występów w reprezentacji, kontrowersje wzbudza natomiast brak powołania Duncana Taylora grającego na co dzień w Saracens – problemem jest kalendarz rozgrywek angielskiego klubu. Nowym kapitanem ma zostać najbardziej doświadczony gracz w ekipie, 38-letni Stuart Hogg. Zmiana kapitana także w Irlandii, konieczna po zakończeniu kariery przez Rory'ego Besta. Jego następcą będzie wracający po kontuzji do gry Johnny Sexton. Tu skład liczy 35 graczy, z czego pięciu bez doświadczenia reprezentacyjnego (tylko z Leinsteru i Ulsteru). W Walii też tylko piątka „nowych” w wybranej 38-osobowej grupie, ale to nazwisko jednego z nich budzi najwięcej emocji – powołanie dostał błyszczący w ostatnich tygodniach w barwach Gloucester młodziutki skrzydłowy Louis Rees-Zammit (choć nie wiadomo, co z jego kontuzją odniesioną w niedzielnym spotkaniu Champions Cup). Wiadomo także było, że w składzie pojawi się po przerwie Rhys Webb, co spowodowało wspominaną tu wcześniej aferę w Tulonie.
• World Rugby opublikowało informację o tym, w których rozgrywkach będą stosowane testowane obecnie zmiany w regułach gry w rugby. Kilka prestiżowych rozgrywek będzie areną testowania dwóch z nich: w Super Rugby i w Top 14 zobaczymy ostrzeżenia za wysokie szarże (dwa ostrzeżenia będą skutkować jednym meczem zawieszenia), z kolei w mistrzostwach Ameryki i lidze włoskiej zobaczymy ciekawą zasadę 50:22 – jeśli drużyna wykopie piłkę z własnego pola 22 m i wyjdzie ona poza boisko na połowie rywala uprzednio dotknąwszy boiska (a także analogicznie – z własnej połowy w pole 22 m rywala), aut z miejsca wyjścia poza boisko będzie wykonywać ta drużyna, która piłkę wykopała. Z kolei głównie w rozgrywkach młodzieżowych ma być testowane ograniczenie wysokości szarży do pasa. Trzy inne proponowane zmiany w prawach, o których testowaniu w tym roku nie podano informacji, to: możliwość zmiany kartki żółtej na czerwoną gdy gracz już został usunięty z boiska; wprowadzenie limitu wykroczeń skutkujących rzutami karnymi i wolnymi, po którego przekroczeniu za kolejne przewinienie automatycznie zostanie pokazana żółta kartka; oraz przyznanie wykopu z linii pola punktowego drużynie broniącej, jeśli ta utrzyma w powietrzu zawodnika z piłką, który wbiegnie na to pole.
• Ogłoszono, że tegoroczna, już trzynasta edycja mistrzostw świata do lat 20 odbędzie się we Włoszech od 28 czerwca do 18 lipca. 12 drużyn podzielonych na trzy grupy, tytułu broni Francja, która triumfowała w ubiegłym roku w zawodach w Argentynie.
• Pierwszy mecz międzynarodowy w tym roku, starcie kobiecych piętnastek Hiszpanii i Szkocji zakończyło się zwycięstwem tych ostatnich 36:12.
• Grają też męskie reprezentacje Rosji i Gruzji przebywające na półkuli południowej. Póki co bez sukcesu.
Zapowiedzi
• Z pucharami europejskimi żegnamy się do kwietnia, natomiast na jedną kolejkę wracamy do lig europejskich (w których jednak zabraknie gwiazd powołanych na Puchar 6 Narodów).
• We francuskiej Top 14 czternasta kolejka czyli początek rundy rewanżowej, a w niej trzy niewątpliwe hity: Lyon – Tulon (czyli spotkanie drugiej i trzeciej drużyny z tabeli), Tuluza – Bordeaux (obrońca tytułu przeciwko aktualnemu liderowi) i Clermont – Stade Français.
• W angielskiej Premiership dla odmiany dopiero dziewiąta kolejka. Tutaj niewątpliwie mnóstwo uwagi przyciągną derby Londynu, Harlequins – Saracens. Zmierzą się też lider z czwartą drużyną: Exeter Chiefs – Sale Sharks.
• W Pro14 tylko jedno spotkanie, pierwsze zaległe derby Afryki Południowej.
• No i ponownie zobaczymy siódemkowy cyrk objazdowy. Tym razem zarówno kobiety, jak i mężczyźni zagrają w nowozelandzkim Hamiltonie (jak zapowiadano – w kontrowersyjnej formule bez ćwierćfinałów). Transmisja na żywo zapewne jak zwykle na stronie WRSS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz